Spoiler:Earlier this week:
Znajdujemy się na backstage'u i możemy ujrzeć Wesa Wallace'a, który dosyć obolały i zakrwawiony po udanej obronie pasa udaje się do swojej szatni. Po chwili w obiektywie pojawia się Johnny Walker, których wchodzi do tego samego pomieszczenia, jednak jak widać zostawia lekko uchylone drzwi. Kamerzysta podchodzi bliżej i dzięki szparze, możemy przyjrzeć się zaistniałej sytuacji. Jak widzimy, szatnia Wesa jest odremontowana i prezentuje się okazale. Wallace nakazuje usiąść Walkerowi, po czym sam zmęczony siada na kanapie, polewa sobie whiskey i odpala papierosa...
Wes Wallace: Nie będę ci dziękował za odremontowanie szatni, w końcu jest to wasz obowiązek, zaprosiłem cię za to w zupełnie innym celu. <Johnny wygląda, jakby chciał coś powiedzieć, jednak Wes przykłada sobie palec do ust> Zanim coś powiesz, pozwól, że dokończę. Widzisz, jak to wszystko ostatnio wyglądało. Zostałem zawieszony, nie było mi do końca z wami po drodze. Wydaje mi się jednak, że jest pewna rzecz, która rozwiąże wszystkie nasze problemy, dlatego mam dla ciebie pewną propozycję. Zastanawiasz się, czemu chciałem rozmawiać z tobą, a nie z Jericho? Ty jesteś biznesmenem, lubisz rozmawiać na poważne tematy i na pewno z chęcią mnie wysłuchasz. Jeśli jednak nie, to powiedz teraz, zanim przejdę do konkretów.
Johnny po usłyszeniu ostatnich słów Wesa od razu się uśmiechnął od ucha do ucha, rozpiął marynarkę i wygodnie rozsiadł się na kanapie.
Johnny Walker: I to mi się podoba. Widzę synu, że wiesz co w życiu ważne. Bycie aniołem biznesu dla tak wielu młodych adeptów tej sztuki jest dla mnie..podniecająca. Nie pozostaje mi nic innego jak zamienić się w słuch. W czym mogę Ci pomóc?
Wes Wallace: Młodych adeptów? Podniecające? Dla dobra sprawy uznam, że tego nie słyszałem... Jednak jeśli mamy dojść do jakiegoś porozumienia, musisz diametralnie zmienić słownictwo.
Wes kręci głową i każe się przybliżyć Walkerowi... W tej chwili zauważa jednak kamerę.
Wes Wallace: I naucz się do cholery zamykać drzwi!
Wes bierze napełnioną szklankę whiskey, którą udaje mu się rzucić centralnie w kamerę. Ta rozbija się, a obraz gaśnie.
![https://i.imgur.com/jbhemGO.png](https://i.imgur.com/jbhemGO.png)
Kamer robi klasyczny przejazd po trybunach, na których szaleją hiszpańscy fani. Większość z nich ma ze sobą gadżety związane z Jose Lopezem, atmosfera jest o wiele bardziej wesoła niż na galach w Polsce. Po przejeździe przez trybuny, kamera przenosi nas do stolik komentatorskiego przy którym siedzi jedna dość niespodziewana twarz. Z uśmiechami na twarzy witają nas..Mariusz Pudzianowski i stały bywalec Evolve, czyli Tomasz Hajto!
Tomasz Hajto: Na dzisiejszą, wyjątkową galę Evolve zapraszam Państwa ja, czyli Tomasz Hajto oraz.. Mariusz Pudzianowski: Mariusz Pudzianowski! Tomasz Hajto: Ciepły, bezwietrzny wieczór w słonecznej Walencji. Takie okoliczności potrafią rozkojarzyć wielu, ale nie nas! Prawda Mario? Mariusz Pudzianowski: ..<robi wielkie oczy słysząc jak nazwał go jego partner>..Prawda! Sama prawda. Ale jak to mawiają, komu w drogę temu czas! Evolve zaraz się zacznie, a my nadal nie powiedzieliśmy Państwu co dzisiaj czeka nas na gali. Gianni? Tomasz Hajto: Całość rozpocznie starcie trzyosobowe! I to bardzo międzynarodowe. Zmierzą się w nim debiutant prosto z Austrii..tfu..Australii, potomek kangurów, czyli Vatar Vave, jak kazał się nazywać. Jego rywalami będzie zawsze nieobliczalny Rosjanin, Billy Ivanov, a trzecim zawodnikiem, który uzupełni formację będzie Arthur. Po prostu Arthur. Co sądzisz o tym starciu Mario? Mariusz Pudzianowski: Walka jak walka. O wszystkim zadecyduje ring, a jak wszyscy dobrze wiemy, w ringu różne rzeczy mogą się stać. No może poza tym, że Arthur wygra pojedynek. To byłoby prawdziwe wydarzenie! Co czeka nas dalej? Tomasz Hajto: Pojedynek o pas TV pomiędzy R-Truth, a obecnym mistrzem, czyli Drew Gulakiem, który jest moim ulubieńcem. Wie czego chce, szybko odnalazł się w seniorskim wrestlingu. Ciężko pracuje, tak, to on powinien obronić tytuł, ma potencjał. Mariusz Pudzianowski: Oj tak, chłopaczek jest cierpliwy, a jak powszechnie wiadomo, że cierpliwy to i kamień ugotuje. Jednak im dalej w las, tym ciekawiej. Następne starcie to pojedynek niejakiego Jacksona i Okady. Tomasz Hajto: Mi bardziej z tej dwójki imponuje Okada. Ci Japończycy są bardzo utalentowani, ale boją się fizycznej gry. Nie widzę w nich tej sportowej złości..<spogląda na kartkę>..Kaazuchiiika, tak Kazuchika to solidnym gracz, ale nie ma warunków. Paddy to duży chłop. Mariusz Pudzianowski: Taki Paddy przydałby mi się na gospodarstwie. Heh! Ale całkiem na poważnie też uważam, że świetnie się prezentuje. Sam pojedynek może być arcyciekawy. Co będzie dalej? Tomasz Hajto: Coś dla Ciebie Mario. Twój kolega po fachu Bisping zmierzy się z Dowsonem, którego wszyscy szanują, ale w sumie nikt nie wie dlaczego. Co myślisz Mario? Bisping ma szansę na owocną karierę w PHW? Mariusz Pudzianowski: Z tego co słyszałem, że umie przyłożyć. Naprawdę! Angole to twarde sztuki, a ten jest w dodatku bardzo pracowity. Czy coś osiągnie? Wszystko jest w jego rękach, mi to zajęło trochę czasu zanim zacząłem się liczyć w oktagonie. Ba! Ja nadal się uczę, dopóki zdrowie pozwala. Tomasz Hajto: Zdolniacha z Ciebie Mario, ale skup się teraz na walce wieczoru. Dwóch mocnych zawodników, dwóch mistrzów w swoich ligach. Obaj są w dobrej formie i obaj chcą nadal kontynuować swoje serie. Kto jest dla Ciebie faworytem? Mariusz Pudzianowski: Nigdy nic nie wiadomo, ring wery.. Tomasz Hajto: Kto jest faworytem? Mariusz Pudzianowski: Chciałbym zwycięstwa Lopeza, dobry z niego człowiek i wkłada w to całe swoje serce. Co tu dużo gadać! Życzymy dobrej zabawy!
*Feed Me More! The Big Guy Ryback oraz jego adwokat Paul Heyman pojawili się na ringu. Tym razem jako pierwszy za mikrofon chwycił The Steel Muscles*
Ryback: Witajcie Walencja! Powiem wam, że zawsze lubiłem oglądać mecze Nietoperzy, a David Villa, wasza legenda to był jeden z moich ulubionych zawodników. Do rzeczy - na King Of The Ring przegrałem z moim oponentem, którym był Mike Baines - Mikey - człowiek z Ciebie żaden, ale dokopałeś mi, przyznaję - byłeś lepszy. Nie jestem już w tym wieku, żeby się tłumaczyć po takiej walce, że poległem ponieważ słońce ze wschodniego zachodu za bardzo świeciło na hale. Przegrałem, ponieważ mój rywal był ode mnie sprytniejszy, a co za tym idzie i lepszy. I tyle. Nie ma we mnie już tyle motywacji co kiedyś, żeby w każdej walce umierać na ringu. Jestem w tym biznesie tyle czasu, że sporo zawodników z dzisiejszej szatni jest w tym momencie na etapie, na którym ja byłem dwanaście lat temu. W szatni jest mnóstwo talentów, a poziom ogólny naszych zawodników jest szalenie wysoki. Oni nie osiągnęli jeszcze wiele, więc za wszelką cenę próbują to zrobić. Dla mnie byłby to tylko kolejny tytuł, a kolekcjonowanie ma to do siebie, że w pewnym momencie już staje się rutyną, a nie pasją. Aczkolwiek do Dana Dowsona w tej kwestii nadal mi daleko, przysięgam. Jednak zaznaczam - stając przed lustrem swoich osiągnięć wiem, że mam w baku jeszcze dużo paliwa, a Wy zobaczycie mnie jeszcze w walce wieczoru Paradise Lost, bo mam na imię Ryback i jestem legendą tego biznesu! Byłem w tym biznesie przed wszystkimi w szatni, i po nich wszystkich jeszcze tutaj zostanę! Ja się nie będe o nic prosić, i nie będę się nigdzie pchać, jestem najlepszym mistrzem Hardcore w historii, i było to w czasach gdy ten pas trzymał wrestler, a nie członek zespołu wiejskiego chóru! Teraz stoję tutaj i czekam, aż wyzwanie samo do mnie przyjdzie, i nigdzie się nie ruszę, dopóki tak się nie stanie! Niech wyjdzie stamtąd ktoś kto jest gotowy stworzyć ze mną niezapomniane widowisko, godne zapamiętania! Bo tutaj nie chodzi o pieniądze, a o to żeby zostać zapamiętanym!
Gasną wszystkie światła, zapada absolutna ciemność. Słychać pojedyncze wrzaski zdezorientowanych fanów, a po chwili z ciemności przebijają się uruchomione latarki ich telefonów. Na ekranie zaczynają pojawiać się zakłócenia. Zyskujemy obraz z kamery. Widzimy budynek, który jest pochłonięty przez ogromny płomień. Widzimy jak z ognia zaczyna wychodzić jakaś sylwetka. Postać ta rozkłada ręce na boki i ukazuje nam swoją sylwetkę na tle ogromnych płomieni... tracimy obraz... odzyskujemy po chwili, ale widok samego budynku już bez wcześniej widzianej postaci. Co tu się do cholery dzieje? Po raz kolejny obraz się urywa.. widzimy długi wąski korytarz, znajomy z wcześniejszych klimatycznych filmów prezentowanych przez kilka ostatnich tygodni.. słychać huk jakby ktoś mocno wpadł w drzwi, a te uderzyły o ścianę. Przed obrazem kamery pojawia się postać idąca wzdłuż korytarza. Cały czas podpierając się ściany i kuśtykając postać ta idzie wzdług korytarza. Nie ma na sobie koszulki, widzimy jej długie czarne włosy i ciało pokryte w tatuażach. Przerwa od transmisji... postać ta stoi przed lustrem teatralnym już w czarnym kombinezonie. Widać po jej ruchach że zaczyna dochodzić do siebie. Ściąga pelerynę z wieszaka i zarzuca ją na siebie po czym podnosi białą maskę z biurka i zakłada ją na głowę. Cały czas stoi plecami nie ujawniając jak wygląda ani co znajduje się na masce. W dalszej kolejności naciąga na dłonie rękawiczki i odziewa czarny kapelusz.. tracimy obraz.. zakłócenia... widzimy rząd kostek domino, który był widziany już wcześniej. Ukazują się nogi postaci, która przyklęknęła przy tych kostkach. Jednym pstryknięciem palca postanawia je przewrócić...
![https://media.giphy.com/media/JjRLP2kOwmXNC/giphy.gif](https://media.giphy.com/media/JjRLP2kOwmXNC/giphy.gif)
UWERTURA CZAJKOWSKIEGO
Arenę wypełnia wrzawa! Czyżby to naprawdę był on?! Znowu na arenie jest zupełna ciemność. Słychać tylko dźwięki uwertury. Momentalnie światło zaczyna zgromadzać się tylko i wyłącznie na rampie, na której pojawia się poruszenie. Z backstage'u wychodzi duża grupa osób odzianych całych na czarno oraz... W MASKACH! Cała grupa wyglądających tak postaci ustawia się wzdłuż rampy, w rządkach - jeden rząd na przeciwko drugiego. Uwertura dobiega końca. Ciszy jednak nie ma gdyż publika szaleje w nie opisany sposób. Nagle na rampie pojawia się... ON! Staje na samym środku rampy z pałeczkami dyrygenckimi w dłoniach. Rozkłada ręce na boki i pokazuje pierwszy sygnał pałeczkami... wszystkie osoby ustawione na rampie wyciągają coś spod płaszcza.. to pochodnie! Nasz dyrygent robi kolejny ruch i wszystkie pochodnie zostają rozpalone! Tajemnicza postać.. bierze ostatni żywy dyrygencki zamach i wszystkie pochodnie zostają uniesione do góry!
IN WAVES!
Na wydobyte z głośników "IN WAVES" na titantronie pojawia się duży napis - CHARLES DAVIS! Widownia już nie ma wątpliwości! Legenda NEW WRESTLING EXPERIENCE, dwukrotny zwycięzca Royal Rumble, dwukrotny mistrz świata wagi ciężkiej - Vendetta! Kamera pokazuje nam zdziwienie jakie wymalowało się na twarzach Rybacka oraz Heymana. Chyba sami nie dowierzają w to niesamowite przedstawienie jakie tu się odbywa. Charles schodzi wzdłuż rampy, pomiędzy swoimi klonami z rozpalonymi pochodniami nad głowami, cały czas mając wzrok wbity w ring. Davis wchodzi na apron i z niego rozgląda się jeszcze po całej arenie. Vendetta wchodzi do ringu pomiędzy liniami i staje na przeciwko Rybacka. Publice ewidentnie się to podoba. Charles podchodzi do lin, odbiera mikrofon i ponownie staje niedaleko od Rybacka.
Charles Davis: Pamiętaj, pamiętaj.. o dwudziestym pierwszym maja.. dniu pełnym emocji i szaleństwa.. o dniu kiedy oficjalnie Charles Davis odziany w swoje szaty mściciela powraca do profesjonalnego wrestlingu <cheer>. I nie powraca tutaj by chwalić się swoim imieniem, swoimi osiągnięciami, bo one mówią same za siebie. Jeśli ktoś nie wie kim JA jestem, to ma zaległości, które polecam nadrobić. Nie mam czasu na autoprezentację gdyż mam konkretny powód dla którego tutaj jestem.. pojawiam się tu by zrobić porządek z tym miejscem. Pure Hardcore Wrestling? To urocze, że na rynku po upadku NWE pojawiła się nowa federacja, która chce coś znaczyć dla pro wrestlingu. Tylko jak ona ma cokolwiek osiągnąć skoro jest w rękach ludzi, którzy nie mają żadnego pojęcia czym jest poświecenie dla biznesu. Ta federacja będzie niczym dopóki dla jej sukcesu nie zostaną przelane: krew, pot i łzy.. <cheer> i dopóki widownia będzie zachwycać się byle gównem <mniej przyjemna reakcja>. Śmieszy mnie to, że przychodzą tutaj ludzie i płacą za słuchanie takich bzdur jak te, które wydobywają się z twoich ust, Ryback. Wystarczyła mi chwila słuchania Ciebie zza kurtyny by utwierdzić się w przekonaniu.. że wybrałem sobie idealny cel na początek - Ciebie! Pewnie teraz zastanawiasz się dlaczego. Hm.. <Charles oddala się do narożnika i zasiada na nim> wiesz co reprezentuje moja maska? Poświęcenie. W 1605 roku Guy Fawkes, którego osobą inspirowana jest moja maska, podjął inicjatywę spisku prochowego, który miał na celu wysadzenie angielskiego parlamentu. Jego przygoda zakończyła się publicznym powieszeniem. I może to nie jest szczęśliwe i budujące zakończenie, jednak jest piękne gdyż Fawkes doskonale wiedział co go czeka w momencie kiedy jego plan nie wypali. Nie bał się zawisnąć - wolał zaryzykować, by dokonać zmiany, niż siedzieć bezczynnie. I po to teraz przybywam tutaj JA. Dać z siebie 200% by dokonać zmian i pozbyć się z tych co opóźniają rozwój tego miejsca swoją bezczynną postawą. I tak samo jak Fawkes znał możliwe konsekwencję - i ja mam ich świadomość. Chociaż miałbym zakończyć swoją karierę na wózku, choćbym miał być łamany w tym ringu.. choćby miała być ze mnie zrywana skóra! <Charles zeskakuje z narożnika i znów staje na przeciwko Rybacka>. Zbuduje te federację na prochach takich osób jak TY, które swoim brakiem serca do tego biznesu - uśmiercają go. Brak Ci motywacji by w każdej walce umierać na ringu? Czy twoje ambicje zatrzymały się na odbieraniu czeków za kolejne, udane bądź nie, występy? Jeśli nie jesteś gotowy na śmierć w tym ringu - to wycofaj się już teraz i skończ te godne żałości przedstawienie. Bo gdy już staniesz ze mną do walki pokażę Ci czym jest umieranie dlatego biznesu zrządzając Ci piekło, którego twoje kłute sterydami dupsko jeszcze nigdy nie doświadczyło.
Charles rzuca mikrofon pod nogi Rybacka i wycofuje się z ringu. Pewnym krokiem przy już teraz - różnych, ale na pewno wciąż podekscytowanych reakcjach fanów - rusza za kurtynę.
Na hali w Walencji wszyscy fani wrestlingu mają okazję poraz pierwszy usłyszeć theme song nowego nabytku PHW - Vatara Vave'a. Mężczyzna ubrany w czarny płaszcz powolnym krokiem zmierza ku ringowi, ale nie na zapowiedzianą wcześniej walkę lecz z mikrofonem. Staje na samym środku całego budynku i oczekuję aż wszyscy fani zamilkną. Kiedy następuje cisza, Vatar rozpoczyna swój monolog.
Vatar Vave: W zeszłym tygodniu mieliście okazję obejrzeć wywiad przeprowadzony ze mną. Wiele się o mnie dowiedzieliście, ale nadal na tej widowni i nie tylko znajdują się osoby, które nie są w stanie uwierzyć mi, że jestem jednym z najpotężniejszych jak nie najpotężniejszym wrestlerem w całym brandzie. To dopiero moje początki, ale kiedy widzę was czy chociażby innych wrestlerów delikatnie mówiąc przyprawia mnie o wymioty, gdyż jesteście przy mnie co najmniej żałośni... <U SUCK! U SUCK!...>. Cisza! Macie dzisiaj szczególne szczęście, bo mój debiut będzie miał miejsce tutaj, właśnie w tej chwili. Stanę dzisiaj przed najłatwiejszym zadaniem w moim życiu, pokonać dwóch śmiesznych rywali? Nie jest to nic trudnego i nie jest to zbyt duże osiągnięcie, ale jeszcze wiele przede mną. Moja niezawodna technika i mój styl walki z pewnością poprowadzą mnie do zwycięstwa, a wtedy już wszyscy będziecie mieli pewnośc kim jestem i czego oczekuję po federacji. KIM JEST PRAWDZIWY VATAR VAVE ORAZ CO TO JEST AUSTRALLLLLLLLLIAN POWEEEER!... <Vatar ze złością wyrzuca mikrofon na ziemię po czym jeszcze wykrzykuję z całych sił> NADSZEDŁ CZAS!
Triple Threat Match Vatar Vave vs Billy Ivanov vs Arthur
Po wielkich zachwytach z początku gali, przyszedł czas na lekkie ochłonięcie. Walka była prowadzona w dobrym, lecz raczej piknikowym tempie. Z bardzo dobrej strony wypadł Vatar, dla którego był to debiut w ringu PHW i został, pomimo swojego trudnego charakteru, pozytywnie przyjęty przez ekspertów, jak i samych fanów. Zwycięzcą walki został Vatar, lecz po walce wydarzyło się coś wartego uwagi.
Vatar wygrywa! Ivanov nie zdołał przerwać pinu na Arthurze i niestety jest klasyfikowany jako przegrany. Ale Rosjanina tylko to zdenerwowało! Atakuje Vatara, którego sędzia właśnie chciał ogłosić zwycięzcą! Billy powala rywala i zaczyna okładać całą serią punchy! Łokieć prosto w nos! Na twarzy Australijczyka pojawiła się krew! Billy zaczyna mówić coś do rywala siedząc mu na klatce piersiowej, a na koniec częstuje go solidnym Headbuttem! Panowie chyba nie przypadli sobie do gustu! Ivanov zostawia leżącego rywala w ringu i samemu kieruje się na zaplecze.
Jesteśmy na zapleczu, z Michaelem Bispingiem. The Count energicznym krokiem przemierza Backstage, akby kogoś szukał
Michael Bisping: Witajcie wszyscy! Sceneria na to nie wskazuje, ale dzisiaj będziecie mogli zobaczyć drugi odcinek "Trenuj z Bispingiem"! Dlaczego nie w ringu, a na zapleczu, zapytacie? To bardzo proste! Nie tylko umiejętności w walce są ważne. Trzeba też umieć się wysłowić, aby fani mogli się z Tobą utożsamić. Jak tak patrzę, to chyba połowa rosteru PHW ma z tym ewidentny problem... a kibice są chyba zbyt inteligentni na to, żeby utożsamiać się z kimś, kto nie potrafi poprawnie złożyć zdania w jakimkolwiek języku na świecie. Trzeba umieć też rozmawiać z innymi, bo dialog to klucz do sukcesu i rozwiązania wszystkich problemów. Także, moi drodzy, dzisiaj będziemy trenować umiejętności interpersonalne! Niech no ja znajdę kogoś, kto będzie mógł mi posłużyć za przykład... *Nagle Michael kątem oka zauważa Domagoja Tokora, który słucha sobie muzyki* Hej, Domagoj! Co u Ciebie?
Domagoj patrzy raczej z politowaniem na Bisping, ale najwyraźniej zrozumiał co Michael miał do powiedzenia, gdyż zdjął jedną słuchawkę i zanucił słowa piosenki.
Domagoj Tokor: Nie chcę Cię słuchać, no bo brzmisz strasznie. A to co mówisz, to jest nieważne.... Czego?
Michael Bisping; Czego? zwracając się do kamery Widzicie, znalazłem idealny przykład osoby niewychowanej, która domaga się powrotu starych czasów, kiedy ludzie mieszkali w lepiankach z gówna, bo KURŁA KIEDYŚ TO BYŁO. Domagoj, chciałem z Tobą pogadać, w końcu pracujemy dla tych samych ludzi. To chyba nic takiego? Co jadłeś dzisiaj na obiad? Czego słuchasz? Cholera, rozmawiaj ze mną, a nie patrzysz w ścianę...
Domagoj Tokor: Kurcze, mam tylko siedemnaście procent baterii..może Gulak mi obliczy na ile wystarczy...
Michael Bisping: Co? Halo! *The Count macha ręką przed Tokorem, który w ogóle zdaje się go nie zauważać* Jest tam kto? Jakiej baterii? Myślałem, że jesteś pustelnikiem, a oni nie używają telefonów. Odpowiesz na chociaż jedno moje pytanie czy muszę napisać własnoręcznie list i dostarczyć go do twojej chatki gołębiem pocztowym?
Domagoj po tych słowach The Counta lekko sie zdenerwował i spojrzał oponentowi w oczy.
Domagoj Tokor: Wojowniku MMA, w warunkach, w których ja walczyłem, Ty nie przetrwałbyś sekundy. Nie będę brał udziału w tej błazenadzie, idź poszukaj kogoś kogo obchodzisz w tej federacji.
Zdenerwowany Tokor trąca barkiem Bispinga i z nietęgą miną udaje się do swojej szatni...
REKLAMA
Na arenie przy swoim theme songu pojawia się TV Champion, Drew Gulak.
Drew Gulak: Panie i panowie, przed państwem Drew Gulak, biznesmen wśród wrestlerów, najbardziej tęgi umysł, jaki widziała ta federacja oraz...przyszły prezydent! A oprócz tego najdoskonalszy w historii PHW Television Champion! Dlaczego najdoskonalszym? Powodów jest kilka. Po pierwsze, zdobyłem ten tytuł na gali o okrągłym numerze - dwadzieścia. Kolejna taka okazja nadarzy się za jakieś 9 tygodni. Po drugie, odebrałem pas jedynemu mistrzowi, który posiadał go dwukrotnie, co czyni mnie dwukrotnie lepszym od każdego poprzedniego posiadacza, oprócz Chrisa Dickinsona, który miał łatwiejsze zadanie, gdyż walczył o niczyj tytuł. Po trzecie rzecz jasna, liczby nie kłamią, a one stoją po mojej stronie. Poniosłem tylko jedną porażkę, podczas gdy poprzedni mistrzowie zanotowali ich sześć, siedem, a nawet dziesięć. I w końcu czwarta sprawa - poprzedni posiadacze tego pasa. Zacznijmy od początku. Chris Dickinson. Nawet go nie znam, nie widziałem w akcji ani raz. Zero. Kolejny - Kazuchika Okada. Po utracie tytułu przegrywa walkę za walką, przed tygodniem otrzymał kolejną szansę i znów poległ. Paddy Jackson...ponoć nie kopie się leżącego, więc na jego temat powiem tylko tyle - Paddy Jackson zjechał już tak nisko, że nawet internauci stracili zainteresowanie jego osobą i teraz wolą tworzyć memy o Rybacku. A na temat Bo Dallasa, Triple B, Dana Bo-wsona, już wystarczająco powiedziałem na poprzedniej gali Evolve. Do czego zmierzam? Każdy, kto przede mną posiadał tytuł Television Championship, upadł niczym dmuchany Kenneth Riddle i do tej pory się nie podniósł. Nie da się ukryć, że Television Title to najmniej znaczący pas mistrzowski w PHW. Ale! To może się zmienić! A osoba, która może podnieść prestiż tego tytułu...znajduje się przed waszymi oczami. Nie chcę się chwalić, ale skoro odnoszę sukcesy jako manager...
Publiczność, słysząc słowa Gulaka, wykazuje spore zaskoczenie. Część z nich zastanawia się, o czym on mówi.
Drew Gulak: Tak! Odniosłem sukces jako manager. Widać to na przykładzie Dana Dowsona, który co prawda zrezygnował z moich usług, jednak to dzięki mnie powróciła do niego motywacja, głód zwycięstw i chęć zdobywania kolejnych trofeów! Dzięki mnie Dan ponownie może udowodnić, że jest najbardziej wartościowym zawodnikiem w tej federacji i ponownie sięgnąć po mistrzowski tytuł. A zatem, skoro odniosłem sukces jako manager, to równie dobrze mogę odnieść większy sukces...jako wrestler. A zacznę od tego pasa, który już wkrótce zostanie wyniesiony z piwnicy, w której ukrywa się Samara Morgan, prosto na szczyt! A dokonam tego ja, Drew Gulak, wasz mistrz i wasz...przyszły...prezydent.
Po kilku sekundach na arenie rozbrzmiewa Theme R-Trutha pojawia się na rampie z plecakiem i deskorolką zmierzając na ring!
R-Truth: Dobry wieczór PHW! Cieszę się, że znowu was widze. Dzisiaj mam okazję zawalczyć o pas TV tak Jimmy masz rację to ten pas, który kupował gruby Maciek, a wiesz czemu go kupił? Nie wiesz? To już Ci powiem, bo jest najtańszy to właśnie ten pas miał w swoich brudnych i tłustach dłoniach co z tego, że to replika taki właśnie prestiż posiada ten pas, ale chętnie go przygarnę takiego jeszcze nie mamy w naszej kolekcji tak Jimmy pokażemy im <ściąga i otwiera plecak> Tutaj mam kalkulator, podobny do tego który ma Drew.. co? Jimmy!! czemu on jest zbity? Mówiłem Ci żebyś uważał, co? to Tomek Ci go zbił? No tak masz racje Jimmy to nie pora i miejsce, no niestety nie zrobię tak precyzyjnych obliczeń jak Drew ponieważ kalkulator uległ zniszczeniu, no cóż będę musiał policzyć to po swojemu <patrzy na dłoń i liczy> jeden palec to Dickinson, drugi palec to Okada, trzeci palec to Jackson, czwarty palec to Gulak, Tak Jimmy? wiem dobrze mi idzie jak ja chodziłem do szkoły, to zawsze przed matematyką miałem rozwolnienie i jakoś tak wyszło.. i piąty palec to Ja własnie policzyłem wam ilu jest posiadaczy tego pasa, ech trochę się zmęczyłem tak Jimmy nakarmiłem twoje rybki, no tak tą czarną karmą, co? to nie była karma? A co to było, gałka muszkatołowa? Hmm to, dlatego tak mnie boli głowa nie ważne.. no dobrze gdzie ten Gulak, musimy jeszcze zrobić zakupy Jimmy, wiem wiem to nie potrwa długo <po tych słowach osiadł na ringu i czeka>
Drew Gulak: Truth, Truth...ciekawy sposób liczenia, tylko że pominąłeś chyba jednego z mistrzów...zresztą on nie ma znaczenia. Jimmy? Jaki Jimmy? Co za Jimmy? I jakie znowu rybki?
R-Truth: Dobry wieczór Drew Gulak, jak to pominąłem? <patrzy na palce> chyba coś z nimi nie tak, mniejsza o to.. Jimmy? jak to jaki nie widzisz go? rozejrzyj się no przecież stoi obok mnie, może zobaczysz go dopiero jak skopiemy Ci tyłek!
Gulak rozgląda się dookoła ringu, patrzy za siebie, poza ring, spogląda za plecy R-Trutha, jednak nikogo nie zauważa.
Drew Gulak: Jimmy...mam rozumieć, że ty chcesz dzisiaj skopać mi tyłek i odebrać pas...razem z Jimmym, tak? <zastanawia się> Nie, nie, nie! Nie zgadzam się! W moich planach nie było ani słowa na temat Handicap Matchu! Nie zgadzam się na Handicap Match!
R-Truth: Jaki Handicap Match? przecież tu jestem tylko ja, panie Drew czy pan coś brał? Słyszałes Jimmy? Handicap Match <śmieje się> Chyba się mu cyferki poprzestawiały w głowie <uśmiecha się pod nosem>
Drew Gulak: Nic mi się nie poprzestawiało. Liczby grają po mojej stronie. A ty! <wskazuje palcem na Trutha> Ty próbujesz mnie wytrącić z równowagi, rozproszyć, zapraszając do ringu niewidzialnego Jimmy'ego i próbując zamienić nasz pojedynek w Handicap Match. Nie pozwolę na to!
R-Truth: Panie Gulak spokojnie widze, że nie tylko ja karmiłem rybki gałką muszkatułową, Tak Jimmy? Tak to dobry pomysł, słuchaj panie Gulak Jimmy będzie tylko moim managerem, dlatego przyniosłem tu tą deskorolkę będzie krążył wokół ringu, pasuje?
Drew Gulak: <chwilę się zastanawia> Manager...to zmienia postać rzeczy! Ale! Jimmy! Gdziekolwiek jesteś...musisz wiedzieć, że praca managera to wyjątkowo trudne i wymagające zajęcie, mam nadzieję, że podołasz.
Gulak podchodzi do Trutha i wyciąga rękę w kierunku "Jimmy'ego", na co R-Truth pokazuje mu inne miejsce. Gulak podejmuje drugą próbę uściśnięcia "ręki", która tym razem się "udaje".
Singles Match for TV Championship Drew Gulak (c) vs R-Truth
Ostatnie chwile pojedynku... Obecny mistrz trzyma swego przeciwnika w bocznym Headlocku, tylko po to, aby za chwilę wykonać mocny cios na jego twarz, czarnoskóry zawodnik nic sobie nie robi z tego uderzenia i odpowiada Roundhouse Kickiem! R-Truth kontynuuje ofensywę odbija się od lin i mamy Leg Drop, a następnie Elbow Drop i przypięcie 1...2... Kick Out! Gulak chyba nie planował tego w swoich obliczeniach, teraz się podnosi i inkasuje Big Boota, który ponownie sprowadza go na ziemię, Drew jednak nadzwyczaj szybko się podnosi. Obaj panowie szykują się do klinczu i właśnie go obserwujemy, The Truth wykręca rękę przeciwnika, ale ten szybko się uwalnia i mocno uderza łokciem w szczękę pretendenta, do tego dokłada Dropkick z miejsca i zyskuje na chwilę przewagę. Podnosi lekko zamroczonego przeciwnika, tylko po to, aby popisać się pięknym German Suplexem i momentalnym przypięciem 1...2... Shoulder Up! Starcie po raz kolejny wraca do stójki, gdzie rozpoczyna się wymiana cios za cios, w której to lepiej prezentuje się obecny czempion, który szybko posyła swego przeciwnika na liny, a następnie próbuje Clotheslinu. Na jego nieszczęście Truth się uchyla, a teraz wraca rozpędzony i wykonuje Clothesline, który trafia w swój cel! Ron podnosi przeciwnika i mocno kopie go w brzuch mamy piękny Facebuster, widać, że zawodnik rozkręca się z minuty na minutę, teraz podnosi mistrza i wykonuje Irish whip, a następnie mocny Spinebuster! Chyba szykuje nam się koniec tego pojedynku, The Truth próbuje wykonać Little Jimmy, zostaje jednak złapany przez Drew, a ten bez wahania wykorzystuje tą sytuację i mamy Gu-Lock, R-Truth próbuje jeszcze walczyć, jednak po chwili odklepuje i Drew pozostaje mistrzem TV.
Kamera przenosi nas w dość nieoczekiwane okoliczności. Kamera podąża właśnie za Chrisem Jericho, który klnie pod nosem i szybkim krokiem kieruje się w jakieś bliżej nieokreślone miejsce. Kamera bardzo się trzęsie, ponieważ kamerzysta jest pewnie małym, otyłym, brodatym, zapuszczonym kolesiem, który dorabia sobie do swoich studiów informatycznych. W końcu kamerzysta krzyczy do Jericho, żeby ten zwolnił i wyjaśnił o co chodzi.
Kamerzysta: Szefie..szefie! Możemy na chwilę się zatrzymać? Co się dzieje? Każe mi Pan zapierdalać, gdzieś i nie mówi ani słowa. Nie chcę brać udziału w żadnej pokazowej akcji, ani w żadnej bójce. Ja tu tylko dorabiam! Ciężko o pracę w Hiszpanii, a to moja okazja dla zarobku. Proszę, niech mi Pan powie. O co tu chodzi?
Chris Jericho: Słuchaj, my Ci płacimy, Ty robisz co do Ciebie należy. Ale jak już stoimy to Ci powiem, bo co mi szkodzi. Widziałeś kto wygrał King of the Ring? Baines! I co? Słyszałem, że kombinuje coś za moimi plecami z Walkerem, jak zresztą każdy w tej dupnej organizacji. Trzeba te praktyki ukrócić i muszę mu powiedzieć wprost, że mam gdzieś jego układy z Walkerem. Walkerem, który jest tu tylko, dzięki jego układom z władzami federacji. Pieprzony frajer z teką…możesz już iść? Nie dostaniesz żadnego zawału?
Kamerzysta werbalnie zgodził się z Jericho odgłosem lekkiego jęku i ruszyli. Po chwili dotarli do dzrzwi z napisem "Baines", ale wokół niego wyryta była, dość nieudolnie, korona. Jericho tylko pokręcił głową i bez pukania wszedł do pomieszczenia, a zaraz po nim uczynił to kamerzysta. Pomieszczenie było całkiem puste poza tronem stojącym w środku pomieszczenia, a na nim widzimy siedzącego Baines, który na głowie ma koroną.
Chris Jericho: Co to do cholery jest? Gdzie szafki? Lustra? Co tu się stało? I skąd wytrzasnąłeś ten tron?!
Mike Baines: Rozumiem, że pragniesz audiencji? Decyzja króla jest..wyjątkowo pozytywna. Muszę jednak zauważyć, że nie zachowujesz odpowiedniego szacunku. Jeśli pytasz o tą komnatę, zdecydowałem, że będzie to moja wyjazdowa sala tronowa. Tutaj przyjmuje swoich gości i dziś grafik jest niezwykle napięty. Ale cóż! Takie życie króla. Masz jeszcze nieco ponad trzy i pół minuty audiencji. Streszczaj się, król jest dla wszystkich, a nie tylko dla Ciebie egoisto!
Chris Jericho: Dom wariatów..Baines słuchaj mnie teraz uważnie. Kończ to całe przedstawienie i pamiętaj, kto tu jest szefem. Nie Ty, ani Walker. Tylko JA. Ze mną ustalasz, choć nie. To JA ustalam to co będziesz robił każdego tygodnia. No już, schodź z tego tronu i doprowadź to pomieszczenie do porządku.
Baines imituje ziewanie, przeciąga się na tronie, lecz nagle słychać dźwięk trzaskania drzwiami! Kamera nerwowo odwraca się w ich kierunku i jej oczom ukazuje się mający chyba 210 cm wzrostu rycerz w pełnej zbroi! Żeby się zrozumieli, ma również hełm, który dokładnie zasłania jego twarz. Na swoim popiersiu ma napisane dwie litery czerwoną farbą, a mianowicie inicjały MB. Jericho jest w szoku, a Baines tylko uśmiecha się i zaczyna bić brawo.
Mike Baines: Sir Pain! Rychło w czas! Jest dla Ciebie zadanie, weź tego tu karakana i naucz go szacunku do króla. Pamiętaj, twarda ręka.
Po wydaniu polecenia rycerz bez zastanowienia powala Jericho silnym Brain Chopem, a następnie podnosi go w pół i wynosi z pomieszczenia, zostawiając w nim kamerzystę, którego oddech już szaleje i jest wyraźnie słyszalny. Baines odwraca wzrok w jego kierunku i każe mu się zbliżyć pod tron, a następnie szepcze mu do ucha.
Mike Baines: A Ty…żyj.
Po tych słowach kamerzysta szybkim krokiem wychodzi z pomieszczenia i po chwili obraz z kamery gaśnie.
Na arenie rozbrzmiewa muzyka charakterystyczna dla Paddy'ego Jacksona. O dziwo z nim nie ma jego managera Steve'a Gatharda.
Paddy Jackson: Każdy z was się dziwi dlaczego nie ma ze mną mojego...managera. Steve okazał się zwykłym oszustem. Mówił, że dzięki niemu zajde na sam szczyt, lecz okazało się, że to gówno, a nie prawda. The American Brutal się nie poddaje. Tak The American Brutal, a nie jakiś Awesome Paddy. Mimo wszystko za swoje ostatnie cztery porażki odpowiadam sam, ale z tym koniec. Koniec z oglądaniem się za siebie, z wykonywaniem rozkazów. Teraz jedyne co mnie interesuje...to wygrana. Za wszelką cenę. Chcę dominować, bo umiem. Chcę łamać innych, bo już to udowodniłem wiele razy. To co było oddzielam grubą linią i będę interesował tym, co będzie teraz, czy za tydzień. I dziś dam próbkę swoich możliwości. Walczę z tym wstrętym żółtkiem Okadą. Chociaż...on nie jest nawet żółtkiem...jest nikim, kompletnym zerem. Może przegrałem ostatnie cztery walki, ale on przegrał już sześć razzy z rządu. SZEŚĆ!!! To pokazuje, że mimo iż mam złą passę, to i tak jestem faworytem. Era The Rainmakera przeminęła, jego miejsce znajduje się w Japonii, a nie w tej federacji. Ostatnie wydarzenie pokazały, że muszę jeszcze bardziej starać się o to, by wygrywać. Pamiętam walkę z Rybackiem, gdzie pokazałem się z dobrej formie. Po tym jednak zacząłem wszystko lekceważyć, co dało taki skutek. Chce wrócić na ścieżkę zwycięstw. Chcę wrócić do świata żywych. Za chwilę Okada stoczy pojedynek z potworem i niepowstrzymaną siłą, jedynym i niepowtarzalnym...The American Brutalem...Paddym Jacksonem.
Na arenie robi się ciemniej i światła kierują się na rampę. Fani milkną i oczekują dalszego rozwoju wypadków…z głośników wydobywa się dźwięk upadającej monety! OKADA! Na rampie pojawia się uśmiechnięty od ucha do ucha Japończyk! Sam zainteresowany szybkim tempem kieruje się do ringu. Podczas przejścia do kwadratowego pierścienia przybija wiele piątek z fanami, po czym staje w środku ringu i przykłada mikrofon do ust.
Kazuchika Okada: Tonący brzytwy się chwyta. Ale czego chwytasz się Ty? Już nie mogę za Tobą nadążyć, jak pewnie wszyscy tutaj. Podoba mi się jedno, że bierzesz za ten cały cyrk odpowiedzialność. Że pomimo tego całego wiadra pomyj, które są na Ciebie wylewane co tydzień, nadal tu stoisz. Nadal chcesz walczyć. Tylko co z tego? Co z tego skoro stałeś się marną pijawką? Niestety. Nikt tak nie działa mi na nerwy jak Ty. Naprawdę! Możecie wierzyć lub nie, ale Paddy jest ucieleśnieniem wszystkiego czego nie lubię. Arogancja, egocentryzm, brawura i brutalność. Spróbuj skupić się na sobie, postaw sobie cele. Bo się marnujesz. Zacznij słuchać innych, znajdź w tym wszystkim przyjemność. Bądź kowalem swojego losu. Masz rację, przegrywam. Ale nie straciłem pasji i nigdy jej nie stracę. Robię to dla nich. Dla fanów. Nigdy nie stracę tej wiary, bo wiem, że mój czas wróci. Wrócą sukcesy i wrócą laury. Ja to wiem, a czy Ty wiesz Paddy, co chcesz zrobić? Dalej chcesz przekonać wszystkich, że argument siły jest mocniejszy niż siła argumentu? Zapraszam, przekonajmy się!
Singles Match Kazuchika Okada vs Paddy Jackson
Wróćmy do wydarzeń z ringu. W nim odbywa się starcie pomiędzy Kazuchiką Okadą a Paddym Jacksonem. Ten pierwszy trzyma rywala w Headlocku. W końcu Paddy radzi sobie z tą sytuacją za pomocą Back Suplexu. Mamy pin 1..2 KICKOUT! Paddy zaczyna dyskusję z arbitrem, która jest niepotrzebna. Ostatecznie Paddy przestaje rozmawiać z sędzią i podnosi oponenta. Następnie częstuje go Vertical Suplexem! Ponownie pin 1..2 KICKOUT! The Brutal American jest sfrustrowany, zaczyna walić pięścią w matę. Ostatecznie podnosi Kazuchike i zmierza z nim do narożnika. Tam wypłaca mu kilka Chopów. Po chwili Paddy posyła Japończyka Irish Whipem do przeciwległego narożnika. Chwile później rusza na niego, lecz nadziewa się na wystawioną nogę. Inicjatywa wraca do The Rainmakera, który wykonuje piękny German Suplex! Pin 1..2 KICKOUT! Kazuchika nie wdaje się w dyskusje z sędzią, tylko podnosi Jacksona. Następnie zmierza z nim w stronę narożnika i usadza na trzeciej linie. Nic mu to nie daje, ponieważ Paddy kopie go w twarz i dokłada Diving European Uppercut! Black Jack szybko pomaga wstać przeciwnikowi i wykonuje Paddy DDT! Potem czeka, aż jego oponent się podniesie, gdy tak się staje, The Brutal American dorzuca Blackout! Pin 1..2..3! Koniec! Paddy Jackson zwycięża!
Paddy wygrywa, ale nie skończył jeszcze! Ponownie podnosi Okadę i trzyma go za podbródek i coś do niego mówi, a na sam koniec pluje mu prosto w twarz! Fani zaczynają buczeć! Paddy tylko się uśmiecha i wykonuje kolejne Blackout! Okada chyba zbyt mocno nakręcił Paddy'ego, który nadal nie ma dosyć! Podno...TIME TO PLAY THE GAME! Fani reagują z wielką radością! Na rampie pojawia się sprintujący Triple B! Ma on w ręku..miotłę! Paddy zaprasza go gestem do ringu. Dallas wślizguje się do kwadratowego pierścienia! Paddy jednak nie rzuca się do ataku i podobnie robi Bo! Zaczynają krążyć wokół siebie. Bo z miotłą w ręku, a Paddy z..uśmiechem na twarzy. Dallas przełyka ślinę i próbuje zaatakować Paddy'ego miotłą! Paddy osłania się przedramieniem, a miotła rozwala się na pół! Bo sprawia wrażenie zaskoczonego! Bo rozgląda się po ringu i nie widzi w nim Okady, który wyturlał się z niego! Dallas również wykonuje taktyczny odwrót zostawiając w ringu Brutal Americana! Dallas pochodzi do Japończyka i pomaga mu szybko opuścić arenę, na co fani reagują ogromnym cheerem. Chyba ich przyjaźń z zaplecza, to nie tylko puste słowa!
REKLAMA
W ringu wybrzmiewa Ten utwór Na hali w Hiszpanii zaczynają pojawiać się polskie flagi, oraz wielki aplauz. Po chwili na rampie zaczynają błyskać biało czerwone światła, a to oznacza jedno Polski Orzeł wylądował i zmierza do ringu, po drodze przybijając piątki z fanami. Zamaskowany zawodnik przed wejściem do kwadratowego pierścienia wykonuje efektowne salto, a po chwili prosi o mikrofon
Polish Eagle : Witam Wszystkich zgromadzonych! Nadszedł wielki moment dla całego PHW, w federacji melduje się pierwszy Polak, pytanie dlaczego robi to w Hiszpanii? Odpowiedź jest prosta, chcę wypromować PHW wśród rodakom na całym świecie i oto jestem. Możliwość pojawienia się w tym ringu jest dla mnie ogromnym zaszczytem, już wkrótce zobaczycie moje występy w ringu i uwierzycie, że naprawdę można latać. Wiem, ze wszyscy kochanie akcje wysokie ryzyka i ja na pewno mogę Wam je obiecać. Jako potomek piastów mam jedną jasną misję, zasiąść na samym szczycie w tej federacji, jestem niezłomny tak jak żołnierze walczący podczas wojny. Teraz zaś czekam na jakieś wyzwania, które chce stawić przede mną świat wrestlingu, ale skoro mojego narodu nie była w stanie zniszczyć komuna, to mnie nie będzie w stanie złamać nikt kto przebywa w tej federacji. Uwierzcie we mnie, a ja uwierzę w Was co sprawi, ze nikt nie będzie wstanie nas pokonać. Pamiętajcie jesteście wielcy jak cały Polski naród, a Wasz orzeł juz wkrótce rozpocznie łowy.
Zawodnik z Polski wychodząc z ringu również przybija piątki z fanami i po chwili znika na zapleczu.
Kamera przenosi nas do ringu, gdzie ustawione są 2 krzesełka. Na arenie rozbrzmiewa Evil Ways i na rampie pojawia się Kenneth Riddle! Trzeba przyznać, że przerwa od występów dobrze mu zrobiła, bo wygląda teraz znacznie lepiej. Chyba nawet najlepiej w swojej karierze. Ma na sobie garnitur z napisami "Champion", który zwykł nosić za czasów swojego panowania jako mistrza PHW Heavyweight. Fani skandują imię legendarnego zawodnika, który przybija piątki z tymi siedzącymi w pierwszych rzędach, po czym wchodzi do kwadratowego pierścienia i odbiera mikrofon od obsługi, siadając następnie na jednym z wolnych krzeseł.
Kenneth Riddle: Kiedyś zwykłem prowadzić program zwany Champion's Lounge... mówi wam coś to? *cheer* Niestety aktualny status nie pozwala mi na coś takiego, ale to chyba idealny pretekst do tego, aby trochę zmienić koncepcję. Przede wszystkim... ekhem... WITAM W EX-CHAMPIONS LOUNGE! *cheer połączony ze śmiechem* Ale nie będę jedynym prowadzącym. O nie nie! Nowa formuła programu całkiem przypadkowo odpowiada także jeszcze jednej osobie. On też był w karierze mistrzem, wiele razy. Co prawda aktualnie bije się... jak to ująłem... byle kim o byle co, ale wszystko przed nim! Panie i panowie! Drugi, ale nie mniej ważny prowadzący Ex-Champions Lounge... Chociaż wielu nadało mu już przydomek The Past, to wciąż jest THE FUTURE! DAN DOWSON!
Sam zainteresowany pojawia się na rampie i kieruje się do ringu.
Kenneth Riddle: Dobrze cię widzieć Dan! Zanim oddam Ci głos, pozwól, że jeszcze trochę sobie pogadam. Trochę mi tego brakowało *Dan pokazuje gestem ręki, że nie ma problemu* Siebie nie będę przedstawiał, bo nie chciałbym zawstydzać Danny'ego *śmiech* Więc tym razem to pominę. Przejdę od razu do rzeczy ważnych, czyli celu, który aktualnie mi przyświeca. Jest nim Dan Dowson... z pasem PHW! Tak, dokładnie taki jest mój cel! Sprawić, aby mój przyjaciel dorwał się do złota. Dlaczego? To bardzo proste. Dowson twierdzi, że jest już u schyłku swojej kariery. W obecnej sytuacji... nie ma co się dziwić. Ale ze złotem na barkach... to inna sprawa! Złoto potrafi wydłużać kariery. Oj potrafi... wiem coś o tym... *Riddle stuka mikrofonem swoje czoło* A zdobycie złota jest jak najbardziej możliwe. Zostawiłem PHW murowane, a zastałem... no cóż, użycie słowa "drewniane" byłoby na wyrost, ale jak inaczej określić to, że Jose Lopez, który stawiał mi tak zaciekły opór, teraz męczy się z gościem, który jest sterowany przez Samarę. Mam wrażenie, że nie tylko przez tę Samarę, którą oglądamy na ekranach, ale też taką, o której wspominał swego czasu Bińskowski. Swoją drogą... gdzie jesteś Artur? Chętnie bym teraz wyjaśnił Twoje oszczerstwa puszczane w moją stronę. Żadnych chłopaków nie sprzedawałem *Riddle odchrząkuje* raczej. Mike Baines ześwirował już do końca, ale jak widać, w tym szaleństwie jest metoda, ponieważ pokonał Rybacka w finale turnieju o tytuł Króla Ringu! Cóż, pewne rzeczy nigdy się nie zmieniają i Ryback dalej nie potrafi wygrać ważnego pojedynku... Od czasu mojego odejścia Paddy Jackson zdołał już uśmiercić jednego trenera, znaleźć drugiego, a potem oświadczyć, że ten pierwszy w ogóle nie istniał... czy jakoś tak. To bardziej pogmatwane niż brazylijska telenowela, ale jak tak o tym myślę to w tych tasiemcach jest nawet więcej sensu.
Dan mówi coś Kennethowi na ucho, a ten się tylko uśmiecha i kontynuuje...
Kenneth Riddle: Spokojnie Danny. Nie jestem tutaj nawet na etacie, więc co mogą mi zrobić? Poza tym wszyscy dobrze wiedzą, jak jest. Tylko będąc wewnątrz nie ma się odwagi o tym mówić! Nowi zawodnicy zrażają się po zanotowaniu jednej porażki. Mają totalnie w dupie życie federacji! Jak ja zaczynałem, trzeba było ciężko ZAPIERDALAĆ, a i tak nie miało się szans na status, który mieli weterani. Kiedyś uważałem to za nienormalne... dziś wiem, że to uczciwe i naturalne. Także jak w takim środowisku Dan Dowson miałby nie zdobyć tytułu i nie wspiąć się jeszcze raz na szczyt? *Riddle bierze głęboki oddech* W przeszłości byłem różnie postrzegany przez innych ludzi. Tłumaczyłem to sobie tym, że jestem od nich po prostu wiele lepszy, dlatego czują do mnie antypatię. Mój ojciec kiedyś powiedział mi, że im wyżej latasz... tym mniejszy wydajesz się tym, którzy tego nie potrafią i stąpają po ziemi. Wziąłem to sobie do serca, ale dopiero niedawno zrozumiałem, że nie powinno się nigdy myśleć o sobie per. "NAJLEPSZY" bo każdego dnia można coś poprawić. Dan, chciałbym żebyś teraz Ty wziął sobie do serca te słowa jako wyjaśnienie tego, że negatywne komentarze bez żadnego grama konstruktywnej krytyki nie mają znaczenia. Musisz robić to co czujesz, a wiem, że czujesz... tak w głębi siebie... że zasługujesz na jeszcze jeden wielki pojedynek o tytuł!
Dan Dowson: To cholerna prawda Kenny. WIELU skreśla mnie tak samo, jak skreślało ciebie, kiedy kończyłeś karierę. Dlaczego to ciągniemy? Dlaczego dalej staramy się utrzymać te skrawki światła skierowane na nas? Czy jest miejsce dla "emerytów"? Tutaj, w tym programie można powiedzieć... Spotkało się dwoje ludzi, którzy wiedzą, czego chcieli, wiedzieli, jakie mają zdolności. Czy to nie jest dziwne, że obecnie w tym miejscu jest wielu gości, co się poddaje po słabszym okresie? Jako jeden z prowadzących mogę powiedzieć otwarcie... Tacy jak oni nie mają szans stanąć obok nas. Tylko kto ma na tyle duże jaja, aby udowodnić... Że czegoś chce, coś chce osiągnąć? Nie spotkałem kogokolwiek tutaj, kto by mógł się równać osiągnięciami, doświadczeniem... Tak więc za tydzień spotkamy tutaj kogoś wyjątkowego. Tylko kto to może być? Tak więc za tydzień zobaczymy tutaj kogoś, kto też walczył w różnych ringach... Seana Tylera! A żeby się rozruszać... Bisping... Walka z tobą będzie czymś, co pomoże mi się rozruszać. Zobaczymy, na co ciebie stać.
Singles Match Dan Dowson vs Michael Bisping
Wielki pojedynek to był..powiedział nikt. Bisping nadal nie jest genialnym wrestlerem, jeśli chodzi o warsztat, a Dan dopiero wraca do dobrej dyspozycji, lecz było widać efekty pracy z Kenny'm Riddle'm. Dan zdawał się być szybszy niż ostatnio i dużo bardziej zdeterminowany. Czy to wystarczyło na bądź co bądź silnego Anglika? Tak. Bisping tanio skóry nie sprzedał i wymusił na Dowsonie dość spory wysiłek. Ale musimy zachować proporcje. Dan wygrał doświadczeniem i przypływem pozytywnej energii od Riddle'a, który cały czas był przy ringu, a na koniec miał coś do powiedzenia, gdy Dan został ogłoszony zwycięzcą przez sędziego.
Dan Dowson wygrywa! The Future wychodzi z ringu pod dolną liną i przybija piątkę z Kennethem, który bierze mikrofon i klepie przyjaciela po plecach.
Kenneth Riddle: Świetna robota stary! Naprawdę, robimy postęp i może za niedługo będziesz pokonywał już prawdziwych wrestlerów! Ale nieważne. Biorąc pod uwagę twoją obecną formę to jest dobrze i to na pewno ruch w dobrym kierunku!
Obaj panowie z uśmiechami na twarzy kierują się na zaplecze.
Na arenie rozbrzmiewa theme song PHW Heavyweight Championa Jose Lopeza! Fani szaleją na widok rodaka. Jose rozgląda się z uśmiechem na ustach i pasem mistrzowskim na ramieniu. Następnie zmierza do ringu. Po drodze przybija piątki z fanami i odbiera mikrofon. W końcu wchodzi do kwadratowego pierścienia. Gdy już się w nim znajduje, publika skanduje nazwisko ulubieńca. Lopezzo w końcu zabiera głos.
Jose Lopez: Dla takich chwil warto było użerać się z układzikami, lizodupstwem czy też ''ciemnością''. *cheer* Przybyłem do mojej ojczyzny wraz z prawdziwym pasem mistrzowskim, jako prawdziwy mistrz. Podczas gali PPV King Of The Ring rozprawiłem się z pewnym osobnikiem. Teraz w końcu mogę to powiedzieć… Wygrałem… Dajcie mi następnego, jakieś większe wyzwanie. O! Udało się. Dostane większe wyzwanie. Może nie tak wielkie, jak w momencie, gdy jeszcze nie byłem mistrzem, jednak zawsze coś. Dziś odbędzie się pojedynek, który wiele osób chciało zobaczyć. Główny mistrz kontra samozwańczy główny mistrz. Starcie, które na nowo zdefiniuje PHW. Tylko jakie jest to nowe Pure Hardcore Wrestling? Kenny, zamiast skakać w ringu, skacze koło Dowsona i bawi się w trenera personalnego. Baines naoglądał się lotu nad kukułczym gniazdem i zwariował. A Wallace… No właśnie Wallace… To on będzie moim rywalem. Dzisiaj nie zderzy się z barierkami, stołami, ścianami czy innymi takimi rzeczami. Dzisiaj zderzy się z rzeczywistością. A rzeczywistość jest taka, że to ja jestem najważniejszym mistrzem w tej federacji i to ja zasłużyłem na szacunek poprzez swoje czyny. Przez ostatni czas Wally stwarzał pozory tego najlepszego. Najwidoczniej nie trafił na kogoś, kto szybko sprowadzi go na ziemie. Ja nie jestem trzyosobową grupą pajaców, nie jestem emerytem ani nie nosze makijażu. Jestem twarzą tej federacji i jestem kilka półek wyżej niż wszyscy jego dotychczasowi rywale. Wes się o tym przekona. Może i posiada pas, który jest powiązany z nazwą federacji. Jednak cała ta dywizja służy jedynie za atrakcje… Nigdy nie była najważniejsza i nigdy nie będzie. Tam wszystko wygląda na zasadzie, naparzania się czym popadnie. Takie coś zawsze będzie spoko, ale nic więcej. Kluczem do sukcesu jest połączenie wszystkiego. Ja potrafię stoczyć bój w wymagającym I Quit Matchu, umiem także skraść show w normalnej walce bez stypulacji, co pokazałem na ostatniej gali PPV. Co robi Wallace w Singles Matchu? Używa krzesła… Moja iskra wróciła, a jego ‘’królestwo Hardcore’u’’ pójdzie z dymem niczym te wszystkie fajki, które wypalił. Zawalczę z muzykiem, a to ja wykonam koncertowo swoje zadanie. Nie uratuje go nawet sędzia specjalny. Swoją drogą, po co to wszystko? Zawsze przy takich walkach muszą być jakieś udziwnienia? Tylko jedna osoba mogła maczać w tym paluchy, może przez to maczanie ma teraz takie lepkie rączki… No nieważne. Johny Walker, bo jak się domyślacie o nim teraz mowa, zapraszam cię do ringu! Przedstaw osobę, która dziś ubierze biało-czarną koszulkę. I błagam, o ile kocham ten kraj, to niech to nie będzie mój rodak sędziujący mecze w La Liga…
Szef pojawia się na wezwanie! Walker sprawia wrażenie bardzo pewnego siebie i bardzo wyluzowany wchodzi do kwadratowego pierścienia, a następnie podnosi mikrofon do ust.
Johnny Walker: Jak dzieci, jak dzieci Jose. Pogódź się z tym, że jesteś marionetką, że jesteś maszyną, która wykonuje i podporządkowuje się ludziom wyżej postawionym. Czyli takim jak ja. Ludziom stworzonym do wyższych celów niż do bycia maskotką ringową fanów. Ale przejdźmy do rzeczy, czyż nie?! Tak bardzo chciałeś akcji, to ją teraz dostaniesz. Doszły mnie słuchy, że miłościwie nam panujący szef, w wolnym czasie gwiazda rocka, Chris Jericho będzie przez jakiś czas..hmm..niezdolny do wykonywania swojej funkcji. Cóż, nalegam, abyśmy wszyscy mu BARDZO, ale to BARDZO współczuli w tej za pewne bardzo bolesnej chwili. Pytasz, a raczej stawiasz tezę, że pomysł z sędzia to mój pomysł. Brawo! Zdolniacha z Ciebie! Zdecydowałem, że będzie to dobry pomysł, tym bardziej, że ten ktoś ma coś dość istotnego od powiedzenia, jeśli chodzi o to co teraz spoczywa na Twoich biodrach. Sędzią Twojego pojedynku z Wesem będzie Król Baines!
BAINES! Sam zainteresowany pojawia się na rampie, ubrany w sędziowską koszulkę. Ale to nie rzuca się w oczy najbardziej. Na głowie ma swoją koronę! Zaraz za nim idzie postać, którą poznaliśmy wcześniej dzisiejszego wieczora, czyli niewiarygodnie wielki rycerz w zbroi, którego Baines nazywa Sir Pain! Rzeczona dwójka kieruje się do ringu, a gdy są przy apronie, Baines rozpościera ręce niczym zbawiciel, a jego "ochroniarz" jednym płynnym ruchem wrzuca go na ring! Następnie Mikey staje w pobliżu Walkera i Lopeza i zabiera mikrofon GMowi, a Sir Pain zostaje za ringiem.
Mike Baines: Oto jestem! Na swojej arenie. W swoim amfiteatrze, który od zawsze był gotowy na mnie. Był gotowy na mnie i mój blask. Ta scena, na której stoimy była świadkiem wielu występów, raz gorszych, raz lepszych, ale to pierwszy raz kiedy w tym ringu stoi król. Prawdziwy król. Urzeczywistnienie Boga. Ożywienie wizji, która tliła się w sercach wielu. Wizji, która zawierała nadzieje. Nadzieje na nadejście lepszego jutra. Oto jestem! Na wezwanie wszystkich Was! W tym momencie rozpoczyna się czas siania plonów. W głowie każdego z Was zasieje myśl, która rozpali Wasze umysły. Spowoduje, że zaczniecie widzieć to, co do tej pory było dla Was niedostrzegalne. Wystarczy, że pójdziecie za mną! Za swoim królem. Kto jak nie ja pokaże Wam drogę ku chwale? Drogę ku zostania zapamiętanym na wieki? To ja! to ja pokażę Wam, to wszystko, czego teraz nie dostrzegacie. I nie potrzebuje do tego niczyjej pomocy! Bo Wy nie podążycie za mną. Oj nie. Wy podążycie za ideą. Za wizją. Za..światłem. Ale nie od razu Rzym zbudowano. Mi się nie śpieszy, poczekam na każdego z Was z osobna. Zadajecie sobie pytanie co zrobić, żeby do mnie dołączyć? Wystarczy, że wsłuchacie się w słowa. Ale co ważniejsze, uwierzycie w nie! Każdy wyraz, każda litera. Wszystko ma znaczenie. W tym chaosie, który nas otacza i Was przytłacza potrzebujecie przewodnika. Mnie. Nikogo więcej! Lopez? Naprawdę wierzycie w to co on do Was mówi? Bije od niego przerośniętą ambicją i konformizmem. Ustawia się tak, jak mu wygodniej. Ale wiecie co? Niech się cieszy swoją chwilą. Nie chcę narazie walczyć o pas! Nie potrzebuje tego. Sam mi ten pas oddasz, jak zobaczysz jakie dzieło tworzę. Jose, daję Ci teraz szansę, abyś przejrzał na oczy i zrozumiał swoje błędy. Tak jak mówiłem dla każdego znajdzie się miejsce na moim dworze. Odetchnij pełną piersią i daj się poprowadzić. Niech każdy to zrobi! Świat stałby się o wiele lepszym miejscem. Stałby się domem superbohaterów, którzy nie boją się być tym kim chcą! Wystarczy tak niewiele..dlatego Jose. Przestań tym ludziom wciskać Twoje bajki i zastanów się dobrze. Kim chcesz być? Twórcą? Czy zwykłym tworzywem? Zostawiam Ci ten wybór i daje Ci spokój. Tak jak każdemu! Bo każdy zasługuje na lepsze życie u mojego boku. Myśleliście kiedyś nad tym? Czemu inni próbują narzucić Wam "normy"? Po co komu przejścia dla pieszych?! Mądry przejdzie, a głupi wpadnie pod samochód. Tych drugich nie żal. Nie są gotowi na wolność! Selekcja. Nie dajcie się ogłupiać! Dołączcie do mnie i razem stwórzmy lep..
Darkness Within! Fani regują ogromnym buczeniem, a po chwili na rampie z mikrofonem w ręku pojawia się uśmiechnięty od ucha do ucha Wes Wallace! Wszyscy, a zwłaszcza towarzystwo stojące w ringu jest jednak ogromnie zdziwione, gdyż Lone Rider nie ma ze sobą pasa mistrzowskiego Hardcore. Man of Mayhem dosyć szybko podąża w stronę kwadratowego pierścienia, zupełnie olewając stojącego poza nim Sir Pain, po czym staje w pobliżu Bainesa i Lopeza, nie zwracając także żadnej uwagi na Walkera. Następnie odpala papierosa i przykłada mikrofon do ust...
Wes Wallace: <Wes macha w stronę Lopeza i Bainesa> Cześć "główny mistrzu"! Cześć "królu"! Na wstępie chciałbym serdecznie pogratulować wam sukcesów i waszych efektownych wygranych, już zupełnie pomijając to, kogo mieliście za rywali podczas King of the Ring. To było naprawdę coś! <Wes uśmiecha się ironicznie> Zostawiając jednak wszelkie "uprzejmości", zanim na oczach wszystkich tutaj zebranych mówiąc w skrócie - zniszczę Jose Lopeza, mam wam do przekazania kilka bardzo ważnych informacji... A właściwie to tobie, "mistrzu"... <Wes podchodzi bliżej Lopeza> Po pierwsze, tekst z dymem był mój, chyba że ktoś sprytny już wrzucił to na tą stronę, jak to było? Najlepszemetafory.com? Po drugie, przydałoby ci się bliższe spotkanie przy mocniejszych trunkach z Tokorem, bo nie znam nikogo bardziej schematycznego, niż Ty. Zawsze gadasz to samo, w ten sam sposób, zero innowacji, zero własnej inicjatywy, brak kreatywności... I ty siebie nazywałeś prawdziwym mistrzem? To ja byłem twoim tłem, który tylko zapewniał rozrywkę? A to dosyć ważne, bo na jakąkolwiek rozrywkę z twoim udziałem, jeszcze się nikt nie doczekał... Wszystko, co w ostatnim czasie odniosło się większym echem, było związane ze mną. A ty? Wplątałeś się w konflikt z przeciwnikiem z zupełnego przypadku, gdzie nie działo się kompletnie nic! I dalej chcesz się oszukiwać, że Hardcore Championship jest jedynie tłem? Jesteś żałosny, Jose... Zapamiętaj raz na zawsze! To właściciel sprowadza tytuł na pewien poziom, a nie odwrotnie! Ty przegrywałeś i dostawałeś kolejne szanse, w końcu przypadkiem ci się udało! A ja? Byłem w tym czasie po prostu do bólu skuteczny... A skoro już jesteśmy przy temacie mistrzostw, to zdradzę ci pewien sekret. <Wes przybliża się do Lopeza, przystawia mu mikrofon do ucha i ścisza swój głos> To ja będę twoim następnym rywalem... <Na arenie słychać ogromny cheer> To ja będę osobą, która odbierze ci twój tytuł i udowodnię wam wszystkim, kto jest prawdziwym mistrzem... Dzisiaj obejrzysz jedynie zwiastun tego, co czeka cię w pojedynku ze mną o pas i polegniesz przed własnymi ludźmi. Następnym razem jednak stracisz już po prostu wszystko, o co tak płakałeś... <Wes wyrzuca fajkę i wsłuchuje się w reakcje widowni> Pasa Hardcore już nie ma. Spełniłem wszystkie swoje zadania perfekcyjnie, a po pokonaniu Tylera, nie widzę już nikogo na horyzoncie. Sean przegrał, nie pomogły mu "psychologiczne gierki", nie pomógł mu makijaż, po prostu nie zasłużył na kolejną szansę... A swoją drogą, to nie on właśnie spowodował u ciebie urazy na psychice, "królu"? <Wes uśmiecha się> Moje krwawe i brutalne panowanie przerosło wszelkie oczekiwania federacji, dlatego poszedłem na pewne ustępstwa... Królestwa Hardcore'u już nie ma, w zamian za to zburzę to, które z tak marnym skutkiem próbujesz budować ty, Jose. I żeby było jasne, na nowo postawię swoje, które nie zostało jeszcze nigdy zdobyte...
Nagle na arenie rozlega się "Madness in me" co oznacza, że w drodze na ring Sean Tyler! Ten staje na rampie, po czym unosi mikrofon do ust
Sean Tyler: Czyżby tutaj, właśnie teraz, pojawiła się cała plejada gwiazd? Co za upojna noc, po PPV, gdzie się wydarzyło wiele... Ahh czyżbym wam przerwał? A może jednak pora na zero słodzenia fanom, na trochę prawdziwych brutalnych słów? Czy to nie jest śmiesze? Każdy się użala, każdy stara się przylizać naszemu kochanemu General Managerowi, a nikt tak naprawdę nie widzi, że rak toczący tą federację stoi w tym ringu. Tak, to o tobie mowa Walker. Widać, żę dwa charaktery niczym z Teksasu urządziły sobie Dziki Zachód w federacji, która jeszcze nie tak dawno temu była w dobrych rękach. Przychodząc co tydzień do pracy człowiek spodziewa się tego, aby dostać porządne wynagrodzenie... Czy to, co teraz usłyszałem ma być jakimś śmiesznym żartem? Ot tak, Walker, ktoś wlazł ci do tyłka i przehandlował niby cenny pas na coś innego? To prawda? Czy to pieprzona prawda? I co? Za te słowa prawdy Walker pewnie byś mnie z chęcią zwolnił ewentualnie zawiesił. Wszystko krąży wokół ciebie, bo co? Jesteś lepszy? NIE! To tutaj zawodnicy stanowią siłę, a ty możesz trząść gaciami i chwytać się aktów desperacji typu wydzwaniania do Riddle'a, aby chciał powrócić. Grunt się tobie pali pod nogami... Ponieważ włąśnie teraz nadepnąłeś na odcisk kolejnemu zawodnikowi. Tym kimś jestem... Ja!
Tyler powoli zmierza do ringu po czym staje twarzą w twarz przed Walkerem.
Sean Tyler: To co było na PPV, a następnie jest dzisiaj jest nieśmiesznym żartem, więc się odnieś do tego. Przylizujesz się gościowi który wycierał tobą swoją twarz? Liczę, że coś tam zatrybi u ciebie i dasz mi walkę o pas Hardcore Championa... Bo to nie jest śmieszne, że pas znika. Rusz mózgiem... A skoro to jest u ciebie takie ciężkie... Wynagrodź to w inny sposób. To ja tutaj zasługuję na odpowiednią nagrodę, a nie będę siedział cicho jak mysz pod miotła. Daj coś, co będzie rekompensatą za twoją niekompetencję.
Tyler rzuca mikrofonem w widownię i coś jeszcze krzyczy w stronę GM'a. Jest wyraźnie poddenerwowany zaistniałą sytuacją. Walker ziewa, po czym podnosi mikrofon do ust.
Johnny Walker: Skończmy z tą telenowelą. Naprawdę jesteś tak naiwny, że ja tego nie przemyślałem? Słuchaj Tyler, rozmawiasz z urodzonym szefem. Ja zadbałem o wszystko. Chcemy stać się bardziej konkurencyjni na rynku telewizyjnym, więc zrobiliśmy też inny krok. Jak to mówią, liczba mistrzostw musi się zgadzać. Już za tydzień zawalczysz o nowy pas! Pas Global! Światowo, nie? Wiem, że tak. Dobra panienki, teraz robimy tak. Tyler do szatni, Baines ogarnij się, Jose postaraj się przeżyć, a Wes. Powodzenia.
Fani nagradzają te nowiny pozytywnymi okrzykami. Po chwili wymiany niemiłych spojrzeń z Wesem i Walkerem, Tyler opuszcza ring, chwilę później Walker uczynił tak samo zostawiając w ringu samych zainteresowanych.
Singles Match with Mike Baines as Special Guest Referee Jose Lopez vs Wes Wallace
Wracamy do wydarzeń z ringu. W nim odbywa się starcie dwóch mistrzów. PHW Heavyweight Champion Jose Lopez kontra Hardcore Champion Wes Wallace. Sędzią specjalnym tego pojedynku jest Mike Baines! Lopez właśnie częstuje będącego na kolanach Wallace'a serią kopnięć w klatkę piersiową. Fani liczą ilość, która wynosi 9! Przy 10 uderzeniu Wes łapie nogę rywala i zaczyna wstawać. Lopezzo odpowiada za pomocą Enzuigiri! Jednak Hardcore Champion unika uderzenia. W międzyczasie Mike Baines, który ma koronę na głowie, siada na narożniku i zaczyna machać do fanów! Wallace z pogardą patrzy na to wszystko i podnosi Lopeza. Chico Malo jednak uderza go w brzuch, a następnie dokłada Back Kick. Potem odbija się od lin, unika ciosu, odbija się ponownie i wypłaca Calf Kick! Lone Rider na deskach a PHW Heavyweight pinuje. Mike zauważa to i powolutku schodzi z narożnika, jednak gdy schodzi, Wallace od razu odkopuje. Jose pomaga wstać przeciwnikowi i wykonuje Dragon Suplex! Następnie zmierza do narożnika i czeka, aż jego przeciwnik wstanie. Gdy tak się staje, Spanish Star biegnie i inkasuje Bad Moon Rising! Baines w ogóle nie jest zainteresowany starciem. Stoi obok lin i głaszcze je niczym jakieś zwierzątko! Do tego zaczyna coś do nich mówić. Wallace za to nie traci ani chwili, momentalnie podnosi Hiszpana i wykonuje Angry Chair! Jest pin, Baines widzi to i dosyć powolnie zmierza do pozycji, w której będzie mógł odliczać, jednak w końcu schyla się i 1..2.. KICKOUT! Man of Mayhem jest wściekły. Szybko podchodzi do Mike'a i odpycha go! To powoduje, że z głowy Bainesa spada korona! Jak można się domyślić, ta sytuacja rozwścieczyła sędziego tego pojedynku i... ogłasza dyskwalifikacje! Jose Lopez zwycięża poprzez DQ!
Baines patrzy pustym wzrokiem w kierunku korony, która leży na macie, podczas gdy Wes obrzuca go wyzwiskami. Mike zaczyna się trząść! Wes robi wielkie oczy i nie wie co teraz zrobić. Wygląda to lekko mówiąc dziwnie. Wes jest już solidnie wkurzony i atakuje Bainesa! Prawy prosty, lewy podbródkowy i prawy łokieć! Baines mocno oberwał, a sam Wallace już chce go wynieść pod Angry Chair, lecz nagle przed nim pojawia się Sir Pain! Wes robi wielkie oczy wypuszcza Bainesa z pomiędzy swoich nóg! Mike dochodzi do siebie i od razu podnosi swoją koronę i wyślizguje się z ringu. Sir Pain wtem odwraca się od cholernie zdziwionego Wesa i czyni to samo! Król i rycerz wycofują się na rampę, a Wes chyba pyta sam siebie co się właśnie stało, lecz w tym samym momencie przypomina sobie, że w ringu jest ktoś jeszcze! Lopez powoli dochodzi do siebie w narożniku. Były już mistrz Hardcore idzie w jego kierunku i sprzedaje mu parę silnych ciosów! Następnie przygotowuje się pod kolejne Angry Chair! Fani są podzieleni! Jedni krzyczą "We want hardcore", a drudzy buczą na zachowanie Wallace'a. Wes jednak tylko uśmiecha się pod nosem i wykonuje Angry Chair rzucając Lopeza wprost w narożnik! Ależ akcja! Wes po udanej akcji wydaje z siebie głośny okrzyk, a następnie kieruje swoje słowa do pracownika przyringowego i prosi o mikrofon, a gdy go dostaje zaczyna mówić.
Wes Wallace: Powiedz mi, główny mistrzu... Jakie to jest uczucie, zostać przed swoimi ludźmi tak perfidnie opluty przez gościa, który stanowi jedynie tło dla twojego tytułu?
Wes ciska mikrofonem w zwijającego się z bólu Jose i wznosi rękę w geście triumfu..
..i tym obrazkiem kolejne Evolve dobiega końca!
|