Earlier Tonight...
Kamera przenosi nas do pustej hali, a w ringu na pojedynczym krześle siedzi Arthur pośród przeraźliwej ciszy.
Arthur: Nadszedł moment prawdy, każdy zobaczy na co mnie stać. Do czego jestem zdolny. Wiem doskonale co to ból i nie boje się mojego nędznego rywala. Chris Dickinson...tak zwie się ten śmiałek. Może na poprzedniej tygodniówce pokonałeś rywala, ale tamtem rywal to nie ja. Nie jestem typem człowieka, który za wszelką cenę chce wygrać. Każdy może sobie pomyśleć, co ten głupiec mówi, lecz po walce każdy dowie się, że nie jestem tchurzem i walcze o wygraną do końca. A co się stanie jak przegram? The Architect się nie podda. Dalej będzie walczył, gdyż Pure Hardcore Wrestling to całe moje życie. Nie mam nic. Byłem sławny, miałem pieniądze, lecz wszystko szybko straciłem. Będę walczyć do ostatniej kropli krwi, by osiągnąć jak najwięcej. Wiem, że stać mnie na wiele, lecz nie wykorzystuje sytuacji. Architectus est mirus.
Obraz z kamery gaśnie.
![https://preview.ibb.co/bH3cEG/EVOLVE.png](https://preview.ibb.co/bH3cEG/EVOLVE.png)
*Fajerwerki rozświetalają arenę, kamera błądząc po publiczności w końcu nakierowuje się na komentatorów.*
Tomasz Hajto: Ostatni przystanek niczym lokomotywa Lecha Poznań przed PPV. Dzisiaj obejrzymy naprawde ciekawą galę, ponieważ karta zapowiada się jak truskaw.. Paweł Borkowski: I Paweł Borkowski. Chris Dickinson vs Arthur to pojedynek zawodników, których po raz pierwszy mieliśmy zobaczyć tydzień temu. Walka nie ma faworyta tak naprawdę, a to lubimy najbardziej w wrestlingu. Tomasz Hajto: Arthur niedawno zakończył karierę reprezentacyjną, myślę, że to jest wystarczająca rekomendacja, że będzie w dobrej formie. Paweł Borkowski: Mimo, że jestem komentatorem - aż chciałoby się powiedzieć - bez komentarza. Kevin Owens zmierzy się z Daniele Riccim. Daniele po porażce z Rybackiem kilka tygodni temu tak naprawdę zniknął, co się z nim działo? Tomasz Hajto: Nie mam pojęcia Paweł, być może był na którymś z meczów Napoli, to przecież bardzo ciekawa drużyna. Tutaj jednak jestem za Owensem, to charyzmatyczna postać. Paweł Borkowski: Sean Tyler & Mike Baines vs D-Von Dudley & Wes Wallace - Znakomita walka na papierze, ale czy Wes ma szanse dogadać się z D-Vonem? Tomasz Hajto: Słuchaj, czasami dla dobra drużyny można się dogadać, ja pamiętam, że w Schalke też kilku kolegów z drużyny nie lubiłem, ale dla dobra drużyny trzeba się dogadać. Nawet uważam, że wygrają. Paweł Borkowski: Jose Lopez vs Dan Dowson czyli Walka Wieczoru. Lopezzo w formie, Dowson? Tego nie wiemy, to będzie kluczowa walka . Tomasz Hajto: Dowson wzmocnił formacje, już nie świruje, sądzę, że może nawet przypiąć swojego rywala dzisiaj, a mało kto tego dokonał...o ile ktokolwiek to zrobił. Paweł Borkowski: Dokładnie, przenosimy się już na arenę i życzymy państwu udanej gali.
Kamera przenosi nas do ringu, gdzie znajduje się najważniejsza osoba Evolve, czyli Johnny Walker, który ma w ręku mikrofon. Ma to pewnie związek z zeszłotygodniowymi wydarzeniami.
Johnny Walker: Drodzy Państwo..wiecie dlaczego tu jestem? Nieważne, to co stało się tydzień temu..muszę wyciagnąć z tego konsekwencję. Jeżeli zastanawiacie się o co chodzi, to zapraszam do oglądania.
#9 Evolve...
Riddle podnosi Lopeza i chyba będzie Suppression! Lopezzo odpycha w ostatniej chwili Kennetha tak, że ten wpada z impetem na Walkera! Kenny patrzy na leżącego General Managera, wykorzystuje to Lopez, który momentalnie wykonuje Hasta Luego! Chce pinować, lecz Walker leży, mimo to Johny leżąc, spogląda w stronę gongu i każe w niego uderzyć! Tak też się staje! Słyszymy gong i walka się kończy!
Obraz z titantronu gaśnie.
Johnny Walker: Nie mam na to słów. Jose Lopez, to typ pracownika, który ciągle robi ci pod górkę. Jego zachowanie wypaczyło wynik tej walki! Nasz wspaniały mistrz, Kenneth już miał wygraną w kieszeni, ale Lopez postanowił, że wyeliminuje sędziego. Mało tego! Wykorzystał przy tym Kennetha! Wynik tej walki może być tylko jeden, jedynym wygranym jest Kenneth Riddle, a nie jak ten żałosny Jos...
Walkerowi przerywa theme song Jose Lopeza! Wkurzony Hiszpan z mikrofonem w ręku zmierza do ringu.
Jose Lopez: Skończ już pieprzyć. Skoro milczenie jest złotem, a tobie zależy tylko na pieniądzach. To po prostu zamknij już swoją mordę. Wszyscy na tym skorzystamy… Jak osoba z tak wysokim stanowiskiem może gadać takie głupoty? Ja robie pod górkę? Ty nie tyle co robisz pod górkę, co po prostu robisz już pod siebie myśląc o mojej walce z Riddlem. Bo byłaby to wasza wspólna klęska. W ogóle obwinianie mnie o to, że twój wspaniały mistrz nie potrafi dobrze wykonać swojej akcji kończącej woła o pomstę do nieba. Jaka w tym moja wina, że Kenneth cię znokautował? Najwidoczniej ciągnie swój do swego, a że obaj jesteście żałośni, to też wpadł na ciebie. Chociaż…po co ja w ogóle to tłumacze, przecież to tak jakbym mówił do ściany. Tyle że ściana nie wygaduje na każdym kroku bzdur… No, chyba że jest to ściana, która odbija echo wypowiedzianych słów przez Riddle’a… Musisz odejść z tej federacji, nie robisz tu nic pożytecznego. Nawet gala nie jest w normalnym terminie. Ja domyślam się, dlaczego jesteśmy tu akurat w sobotę. Twój wspaniały mistrzunio na poprzednim Evolve trochę poszczekał i zarzucił spadek oglądalności. Wrócił i co? Oglądalność spadła jeszcze bardziej, ale nie o to chodzi. Na tamtej gali odwalił taką żenadę, że żaden w miarę myślący człowiek nie odpaliłby telewizora na tym samym kanale, o tej samej godzinie w następny czwartek. To też przesunięto gale na inny dzień, chciałbym powiedzieć, że było to sprytne. Jednak było to tak samo marne, jak przyrównywanie koloru skóry D-Vona do pracy w kopalni. Serio? Widzę, że od dawania tobie pieniędzy w łapę, Riddle trochę zbiedniał. Odbiło się to także na jego dowcipach, skoro rzuca tak ubogie żarty. Dopóki będziesz tu rządzić, nic się nie zmieni. Ty będziesz prowadzić go za rączkę, a On ciągle będzie gadał, jakim to wspaniałym mistrzem nie jest. O mnie powie, że nie jestem na jego poziomie, jestem nikim i nie widzi we mnie zagrożenia. Mówi tak, ale gdy rozmawiał z prawnikiem, stwierdził, że gdy uzyskam prawo do walki o pas, może zrobić się kiepsko. Tak z tym samym prawnikiem, od którego brałeś łapówkę… Kenny twierdzi, że liczą się czyny nie słowa, ma racje. Tylko czemu się do tego nie stosuje? Gdy mówił, że to jego ring dostał w pysk i z niego uciekł. Na poprzednim Evolve ponownie został poniżony. Mimo że byłeś sędzią, który robił wszystko by go chronić. On nie był w stanie tego wykorzystać. To ja byłem tym, który stał na nogach. To on leżał jako pokonany, każdy wie kto w tej walce, tak naprawdę wygrał. Riddle i tak w oczach innych będzie starał się mnie ukazać jako tego słabszego, który podąża za nim i jego mistrzostwem. A nie jest tak… Nie podążam za nim, ponieważ to by oznaczało, że wybrałem jego drogę. To by oznaczało, że muszę podążać jego śladami. A nie mam zamiaru stać się takim żałosnym śmieciem jak Kenneth…
Te słowa nie mogły pozostać bez odpowiedzi! Jose Lopezowi przerywa Kenneth Riddle we własnej osobie, który pojawia się na arenie.
Kenneth Riddle: Johnny, gratuluję świetnie wykonanej pracy. Myślę, że wszyscy powinni docenić wkład, jaki masz w kreowanie pozytywnego wizerunku tej federacji. Niestety, tacy niewdzięcznicy, jak Jose Lopez, zawsze będą. To jest naturalna kolej rzeczy i historia to potwierdza. Wielcy wizjonerzy zawsze mieli pod górkę i byli mieszani z błotem, uważani za wariatów... wytykani palcami. Spójrzcie na to, co się dzieje z Elonem Muskiem. Facet wystrzelił w kosmos cholerną Teslę! I zrobił to taniej biorąc pod uwagę cenę za kilogram przetransportowany w przestrzeń, niż NASA kiedykolwiek była w stanie! I co? Wciąż połowa tej nędznej populacji śmieje się z niego i uważa, że niemożliwe jest stworzenie samochodu elektrycznego o takich parametrach, jakie zapowiada. I może moglibyście się o tym przekonać na własnej skórze... ale jesteście biedakami, więc będziecie mogli co najwyżej zasięgnąć opinii ode mnie, szczęśliwego posiadacza Tesli. Wracając do tematu... Jose, ponownie popełniasz ten sam błąd. Jeżeli nie podążasz za mną to co w takim razie robisz? Wytykasz jakieś sytuacje, które nie mają żadnego znaczenia, jak na przykład moja ucieczka z ringu. A czemu miałbym chcieć wdawać się w bójkę bez zasad? Nie słuchałeś mnie, jak mówiłem, że jestem poważnym człowiekiem i nie zamierzam pozwolić się sprowokować. W moim interesie leży to, aby PHW Heavyweight Champion regularnie pojawiał się w telewizji i dawał rozrywkę. Za to mi płacą, więc muszę przełknąć gorycz obcowania z tymi wszystkimi ludźmi. I ja potrafię to zrobić, bo jestem profesjonalistą... a Ty z tygodnia na tydzień coraz mocniej potwierdzasz opinię, że jesteś dzieciakiem ze zbyt gorącą głową. Jose, jak będę miał taki kaprys to nazwę ten pas swoim nazwiskiem. I tak nikt z Was *wskazując na Lopeza i backstage* go nawet nie powącha. *Riddle zdejmuje pas z bioder i przybliża go w stronę Lopeza* To jest ostatnia chwila, w której jesteś tak blisko Mistrzostwa PHW, naciesz się nią. Niech do Ciebie to w końcu dotrze. Nie możesz się ze mną równać, jestem tutaj Bogiem. Pokonałem absolutnie każdego w mojej krucjacie po tytuł i z nim na moich biodrach, nawet się nie męcząc. Złośliwi powiedzą, że jakiś większy udział w tym mają pieniądze... i wspomną, że "kiepsko" to stan, jakim określiłem Twoje ewentualne zdobycie miana pretendenta. A ja im odpowiem... i co z tego? Rozumiem, że to był dla Ciebie ogromny komplement z mojej strony, ale polecam nie przywiązywać się do tego za bardzo. Pozwolę sobie wyjaśnić tę nieścisłość. Jak już wspomniałem, jesteś w gorącej wodzie kąpany, a takie świry potrafią mieć od czasu do czasu szczęście. Ja mam zbyt wiele do stracenia, aby dopuścić w ogóle do możliwości wykorzystania takiego przebłysku farta. Tydzień temu już go miałeś i teraz możesz się szczycić... wygraną, w Twoim mniemaniu. Ale to starcie było czysto rozrywkowe. Moja pozycja i cele są zbyt wysokie, aby przejmować się walką jakąkolwiek inną, niż mistrzowską. Nie ma żadnego znaczenia, co będziecie szczekać, psy. Pełną pulę zawsze i wszędzie zgarnia Kenneth...Riddle...
REKLAMY
Z głośników wydobył się słyszany już przed tygodniem theme, a w raz z nim dało się zobaczyć pokaz czerwonych mrugających świateł, które niektórych zapewne przyprawiły o ból głowy. Z za kurtyny wyszedł natomiast znany wszystkim fan bluz z kapturem i siłowni. Odziany był - chyba nikt się nie spodziewał - w jedną z takich bluz z napisem "Big dick section", a przed sobą pchał wózek sklepowy wypełniony koszulkami. Idąc powoli w stronę ringu co raz wyciągał z niego pojedyncze sztuki i ciskał nimi w publikę. Gdy dotarł już do platformy, oddał wózek ludziom z obsługi, którzy zaczęli rozdawać koszulki widzom. Sam natomiast wziął do ręki mikrofon.
Chris Dickinson: No jak tam polaczki? Stęskniliście się? <uśmiechnął się szeroko, a ze strony publiki dało się słyszeć mieszane reakcje - zapewne nasunęły im się skojarzenia z pewnym przedwiecznym> Tak, to znów ja, ten sam najlepszy i najwspanialszy zbawca pogromca nieudaczników. Tak, dobrze słyszeliście - ostatnio pokonałem jednego, a dziś pokonam drugiego. Jednak <uniósł rękę w górę> mam pytanie - ktoś z was traktuje Arthura na poważnie? Koleś ma jedną pierdoloną schizofrenię, pewnie zaburzenia emocjonalne i niestety zostało to puszczone na antenie. Cholera jasna, to jest zakład dla obłąkanych, czy wrestling? <od strony publiki dał się słyszeć śmiech i pojedyncze skandowania "Big Dick", widząc to Chris uśmiechnął się i przystąpił do kolejnej fazy> Serio, jeszcze trochę i zacznę się zastanawiać, czy w biurze ktoś jest, a może to legenda? Ale cóż... Przystąpmy do spraw nieco ciekawszych <tu wskoczył na jeden z narożników, na którym się rozsiadł> Więc jak? Podobają się bluzy? <ze strony publiki znów dało się słyszeć cheer> To dobrze, bo teraz ważna wiadomość - to było darmo, a resztę możecie kupić na oficjalnej stronie federacji jedynie za 39.99$ <tu reakcje znów były mieszane, jednak Chris tylko wzruszył ramionami> Nikt nie mówił, że prestiż, jak zapewniają ubrania sygnowanie przeze mnie będzie tani, jednak znajdzie jeszcze moją łaskę <zeskoczył z narożnika, zdjął bluzę i rzucił nią w publikę> Dobra, koniec tych czułości.. <odchrząknął> DAJCIE MI PRZECIWNIKA! <wykrzyknął pokazując palcem w stronę titantronu>
Singles Match Chris Dickinson vs Arthur
Wracamy do ringu gdzie trwa potyczka pomiędzy Arthurem i Chrisem Dickinsonem. Przewagę zdobył sobie większy Arthur, który wbił oponenta do narożnika i zaczyna okładać go punchami. Po kilku uderzeniach łapie przeciwnika i wykonuje mu Fisherman Suplex, po którym próbuje odliczać. 1....2..nic z tego, 2 count. The Unpredictable idzie za ciosem i chce złapać rywala w Dragon Suplex, jednak Dickinsonowi udaje się uwolnić. Unika on uderzenia ze strony rywala, po czym wykonuje Step-up Enzuigiri! Arthur chwieje się na nogach, jednak nie upada, natomiast Dickinson idzie za ciosem i wykonuje mu Belly to back suplex! Anti-hero nie poprzestaje na tym. Od razu podnosi przeciwnika, wykonuje taunt do publiki, suplex clutch i...Brainbuster! Czy to będzie koniec tego pojedynku? Dickinson przypina. 1....2....3? Nie! One Man Army sam podnosi rękę przeciwnika, by przerwać liczenie! Chris staje nad przeciwnikiem i oczekuje, aż ten się podniesie. Po kilku sekundach Arthur wstaje, a Chris momentalnie dopada do niego, wynosi na swoje barki i wykonuje Burning Hammer! 1....2....3! To koniec, Chris Dickinson odnosi zwycięstwo!
Obraz z kamery przenosi nas na zaplecze. Na nim widzimy przechadzającego się Bo Dallasa! Na jego twarzy możemy dostrzec uśmiech. Po drodze spotyka Andrade Cien Almasa, któremu towarzyszy Zelina Vega. Ta dwójka aktualnie o czymś rozmawia, The Inspirational przerywa im.
Bo Dallas: Przepraszam, że wam przerwę. Rozumiem, że walentynki były dosyć niedawno i nadal czujecie atmosferę związaną z nimi. Jednakże muszę to powiedzieć… Andrade zostań moją walen… znaczy się zostań moim rywalem na najbliższym PPV! Skradniemy show i wszyscy będą o nas mówić. Co ty na to?
Andrade i Zelina spoglądają na Bo Dallasa z politowaniem. Następnie Almas wykonuje gest, który ma dać do zrozumienia Dallasowi by sobie poszedł. Tak tez Bo robi, odchodzi i udaje się do szatni. Na jego twarzy widzimy teraz zakłopotanie. Chwile później, gdy otwiera drzwi do szatni. Jego nastrój ponownie ulega zmianie. W jego oczach widać fascynacje, ponieważ widzą one samego Goldberga!
Bo Dallas: O tak! Goldberg vs Bo Dallas, Bo Dallas vs Goldberg! Właśnie takie starcie wyprzeda wszystkie bilety na zbliżającą się gale. Obaj mamy swoje serie, Ty zwycięstw a ja…. w ogóle to ostatnio, gdy zrobiłem zakupy, sprzedawca mnie oszukał! Uwierzyłem mu, a on wydał mi za mało pieniędzy... Niestety trochę zboczyłem z tematu i teraz nie pamiętam, o tym, że miałem powiedzieć o moich porażkach. Wielka szkoda...
Nagle przerywa mu Goldberg, który klepie Bo Dallasa po plecach i mówi mu, że niestety musi odmówić. Bo Dallas zostaje w szatni sam i widać po nim, że jest bardzo zamyślony.
Bo Dallas: Chyba wiem, dlaczego oni nie chcą ze mną walczyć! Ostatnio zrobiłem tak wielki postęp, że obleciał ich równie wielki strach… Wiara w siebie zrobiła ze mnie chyba prawdziwego potwora.
Bo Dallas uśmiecha się a obraz z kamery znika.
Słychać theme song ,,The American Brutala" Paddy'ego Jacksona, który wolnym krokiem kieruje się w stronę ringu.
Paddy Jackson: W zeszłym tygodniu zobaczyliście moje drugie wcielenie. Bo Dallas przekonał się że nie można mnie lekcjoważyć. Tego samego dnia błazen Kevin Owens naśmiewał się ze mnie. The American Brutal nie wie co to ból. Nie boi się Prizefightera Kevina Owensa. Ta 118 kilogramowa puszka sosu pomidorowego obraziła mnie, za co spotka go wkrótce kara. Możesz pokazać się z najlepszej strony podczas dzisiejszej walki, czy nawet na PPV w walce przeciwko mnie. Nie będziesz miał szans. Przegrasz, bo takie jest przeznaczenie. Wielu już po pierwszej porażce mnie przekreślali, lecz się mylili. Gdy miałem być testerem dla rywali, to zaczął się mój winner streak, który nie został przerwany. Owens skończy jak Lovro Milović, Adam Cole i Bo Dallas, czyli przegra. Nie interesuje mnie wasza opinia. Interesuje mnie tylko walka z Owensem na Last Station. Poznacie prawdziwego The Psyhopath, będę katem dla tego grubasa. Na Last Station Owens zostanie inicestwiony.
Paddy Jackson przy akompaniamencie gwizdów i buczenia oopuszcza halę.
Singles Match Kevin Owens vs Daniele Ricci
Przez większość walki starcie wygląda na wyrównane, teraz obserwujemy panów w typowej wymianie cios za cios, w której to lepiej prezentuje się Owens. Kevin chwyta swego oponenta i mamy potężny Powerslam! Momentalnie podnosi Ricciego i mamy German Suplex! Przypięcie 1...2... Kick Out! Daniele się podnosi odbija od lin i mamy Dropkick, który posyła oponenta w liny, ten się odbija i mamy Clothesline dla Włocha! K.O. czeka aż rywal się podniesie i wykonuje przepięne Enzuigiri! Widać, że Owens ma wszystko pod kontrolą, nagle RIccci się podnosi i wykonuje High Knee z miejsca! Kevin jest zaskoczony po chwili inkasuje CLothesline, który go powala. The Mob rozpędza się i wykonuje Leg Drop prosto w matę! The Prizefighter w porę się przebudził, powoli wstasje i pędzi na oponenta! Oglądamy wynieienie i... Ricci się uwalnia jest za rywalem, popycha go na liny i trafia....Na Superkick od Owensa! To musi być koniec, Kanadyjczyk czeka aż oponent się podniesie i wykonuje przepotężny Pop-up Powerbomb, przypięcie 1...2...3 To koniec!
Słyszymy nieznany dotąd theme, który przerwał Rybackowi w zeszłym tygodniu. Gregory Kowalczyk pojawia się na stage i pewnym krokiem zmierza do ringu gdzie chwyta za mikrofon. Wita go oziębła reakcja fanów.
Gregory Kowalczyk: Pewnie zastanawiacie się dlaczego to zrobiłem. Dlaczego tydzień temu wszedłem do tego ringu, i od tak zniszczyłem faworyta...pff..publiczności - Rybacka. Ja wam powiem dlaczego - bo jego na wpół łysy manager obraził ten kraj. Powiedział, że tutaj nie ma dobrych wrestlerów. Jestem tego zaprzeczniem. A wiecie co jest najgorsze? Że w sytuacji gdzie powinien zostać wybuczany - wy mu kibicujecie! Wy, Polacy! Zamiast buczeć na plującego wam w te zakłamane mordy *heat* Amerykanina - całujecie go po śmierdzących fałszywością stopach! On i jego głupi manager plują na naszą flagę, na naszą historię i na nasze godło - a Wy wstajecie i owacją na stojąco to nagradzacie. Polacy zawsze byli żołnierzami, a nie pizd...
FEED...ME...MORE! The Big Guy Ryback pojawia się na rampie, a wraz z nim Paul Heyman. Panowie wchodzą na ring, a Gregory Kowalczyk odsuwa się do narożnika.
Paul Heyman: Gregory...po pierwsze - Twoja rola w poprzednim PHW była marginalna, byłeś w federacji na chwile, stoczyłeś 4 walki z czego dwie przegrałeś. Po drugie - zasłanianie się obroną Polskości przy ataku na mojego klienta jest co najmniej podłe - zdążyłem powiedzieć, że w federacji nie ma Polskiego wrestlera, a Ty akurat przypadkiem przechodziłeś sobie pod halą i to usłyszałeś, po czym wbiegłeś do budynku, poprosiłeś Johnny Walkera o pozwolenie na wyjście tutaj i w ciągu 10 sekund już atakowałeś Rybacka? Bzdura, podpisywałeś kontrakt dużo wcześniej, a atak na Rybacka i obrona kraju była tylko przykrywką. Ja wiem, że ludzie lubią konflikty, w których bohater danego kraju atakuje złych najeźdźców. Tylko, że Ty Kowalczyk - nie włożysz nam do ust słów, których nie wypowiedzieliśmy. Jesteśmy dumni z bycia częścią Polskiej federacji, a Amerykanie stanowią w tejże federacji znaczną większość. Przypominam, że mój klient - Ryback był mistrzem Hardcore tej, Polskiej federacji...
Gregory Kowalczyk: I to chyba jest największy sukces waszego śmiesznego kraju..
W tym momencie Ryback nie wytrzymuje i rzuca się z pięściami na Kowalczyka! Kilka ciosów oszałamia rywala, którego Ryback Clotheslinem wyrzuca z ringu. The Big Guy schodzi z ringu, jednak zbyt dużo czasu poświęca na zdjęcie skórzanej kurtki, przez co Kowalczyk sięga po bedące nieopodal krzesło i z impetem uderza w ramie rywala! Ryback opiera się o stage, ale udaje mu się wykopnąć krzesło z rąk rywala i wrzucić go w stalowe schodki! Big Guy postanowił wyczyścić stół, jednak gdy poszedł po rywala - ten przerzucił go przez ów stół! Big Guy staranował komentatorów, a Kowalczyk pomógł rywalowi wdrapać się na stół z zamiarem wykonania Chokeslamu, jednak Ryback skontrował i wykonał rywalowi ShellShocked na stół, który rozpadł się w drobny mak! Sam Big Guy miał problem żeby się podnieść, ale przy pomocy Paula Heymana udało mu się to i panowie udali się za kulisy. Wydawało się, że to koniec, ale gdy zawodnik i jego menager byli już na rampie - Big Guy odwrócił się jeszcze do swojego rywala, a ten już również stał na nogach i pokazał znak podcinania gardła.
Na zapleczu widzimy kierującego się w sobie wiadomym kierunku Wesa Wallace'a, który standardowo popala czerwonego papierosa. Po chwili słychać głos...
D-Von Dudley: Wallace! Nie uciekaj, nie będę cię bił. Proponuję ci układ. Mnie też nie pasuje występowanie z tobą w zespole, już wolałbym nawet dołączyć do tych twoich, Kirby Crawlers, czy jak im tam było. Jestem jednak profesjonalistą, a poza tym nie lubię przegrywać z ludźmi, których nie znam, takimi jak ty. Wobec tego chcę od ciebie jednego - współpracy. Dobrze wiesz, że dla nas obu będzie lepiej, jeśli pozbędziemy się tych dwóch głąbów i przystąpimy do naszej walki z lepszej pozycji niż oni do swojej. Zastanów się nad tym, ale wiesz, jak sam to niedawno ująłeś...tylko jedna odpowiedź jest prawidłowa.
Wes Wallace: Wiesz... Naprawdę nie obchodzi mnie jakie tanie ścierwo popija po robocie nasz Generalny Menadżer, ale jeśli ustalił nam pojedynek, gdzie występujemy w jednej drużynie... Musi to być coś wzięte z najniższej półki, tak jak to gówno, które podrzuciłeś mi do palenia tydzień temu. Pomijając to, mam dla ciebie dwie wiadomości. Po pierwsze, nie ufam nikomu. Jestem samotnym jeźdźcem, który podąża własnymi drogami i nie pozwala usiąść nikomu na swojego harleya, a tym bardziej nie zabiera nikogo na wspólną przejażdżkę. Mówiąc w skrócie D-Von... Nie mam zamiaru napluć w twarz sobie i iść na współpracę z kimś takim jak ty... Ale druga wiadomość jest już lepsza. Twoje drobniaki, które wydałeś tydzień temu na to ścierwo nie poszły na marne. Oddałem je jakiejś osobie, bardzo przypominającej ciebie, która siedziała koło śmieci za areną. Jak widzisz, jednak wykształciła mi się chociaż mała część serca i potrafiłem jej użyć... <Wes uśmiecha się ironicznie wyrzucając papierosa na podłogę>
D-Von Dudley: Jakoś nie dziwi mnie to, że nie byłeś w stanie przetrwać moich fajek, one były tylko dla mężczyzn. Wiesz Wallace...jesteś jeszcze większym idiotą niż myślałem. Twoim pierwszym błędem jest ignorancja daru od losu. Jesteś na początku swojej kariery - w tym momencie wiarygodność to podstawa, a przegrana walka sprawi, że u ciebie ten aspekt ucierpi znacznie bardziej niż u mnie. A możesz być pewny, że w takim wypadku do tej porażki cię doprowadzę. Drugi błąd - krytykujesz człowieka, któremu zawdzięczasz całą swoją karierę, jak również szansę na walkę o tytuł mistrzowski, bo bez Johnny'ego Walkera walczyłbyś co najwyżej z Bo Dallasem i Kostanem Miszą. Jeżeli któryś z nas plami swój honor, to nie jesteś to ty. Nie obchodzi mnie to, jakim jesteś jeźdźcem, nie obchodzi mnie twój koń, twój harley ani twoja gitara. Interesuje mnie, żeby mój przeciwnik na Last Station przynajmniej do momentu wejścia na ring był osobą wiarygodną dla mnie, a prościej mówiąc - żeby ludzie nie śmiali się z ciebie i nie śpiewali "D-Von's gonna kill you". Gdybyś nie był głupi, może zrozumiałbyś, ile masz w tym momencie do stracenia...
D-Von zaczyna odchodzić, jednak Wes go zatrzymuje. Man of Mayhem uśmiecha się dosyć mocno, po czym zaczyna... śpiewać.
Wes Wallace: "Im not like them, I can pretend. The sun is gone, I have a light. The day is done, And I'm having fun. I think I'm dumb, Maybe just happy..." <Z twarzy Wesa schodzi uśmiech, po czym znów zaczyna śpiewać> "Then we'll come down... And have a hangover..." Mam 35 lat i przeżyłem więcej niż upadki na stoły czy uderzenia krzesłami, więc nie ucierpię dzisiaj w żaden sposób... Ale może jednak napluję sobie dzisiaj w twarz?
Wallace poklepuje Dudleya po ramieniu i odchodzi, a obraz z kamery gaśnie.
Tag Team Match Sean Tyler & Mike Baines vs D-Von Dudley & Wes Wallace
W ringu znajdują się Wallace i Tyler, pojedynek jest niezwykle wyrównany. Panowie próbują raz za razem się zaskoczyć, za każdym razem jednak kontrują swe zamiary. Tylerowi udaję się uzyskać małą przewagę mamy boczny Headlock i potężny cios w twarz oponenta, Wes lekko się zachwiał jednak odpowiada szybkim CLotheslinem i rozpoczyna serię wściekłych stampów, które zostają przerwane przez sędziego.Texas Bullet podnosi przeciwnika i... zostaje trafiony mocno w brzuch, Sean to wykorzystuje i wykonuje Reverse DDT! Momentalnie przypina 1...2... Kick Out! Lost Boy kontynuuje ofensywę podnosi przeciwnika i mamy IrishWHip Odwrócony! Zawodnik ląduje w narożniku swoich przeciwników i mamy zmianę! Wallace wykonuje szybki Powerslam, a wskakujący do ringu Dudley dokłada Leg Drop, kolejne przypięcie 1...2... Shoulder Up! D-Von na tym nie poprzestaje podnosi przeciwnika i mamy Scoop Powerslam prosto w narożnik! Baines szaleje w narożniku, ale jego kompan zdaje się go kompletnie nie widzieć. Tyler przyjmuje serię Ground&Pound i znajduje się w bardzo trudnym położeniu. Ponownie zostaje podniesiony i mamy IrisWhip nie! Short-arm CLothesline! Teraz to The Outlaw wykonuje potężny IrisWhip gdzie czeka już jego partner, nie ma jednak zmiany, postanawia on wnieść rywala na narożnik i... Nieoczikawanie Mike dotyka Tylera i sędzia sygnalizuje zmianę, widać ze obaj zawodnicy nie czują chemii, ale wracamy do akcji gdzie Baines próbuje Superplexu... Zostaje jednak zepchnięty z narożnika przez dochodzącego do siebie Dudleya! Ten bez zastanowienia skacze i mamy Elbow Drop z powietrza przypięcie 1...2... Kick Out! Sean tylko się śmieje, a tymczasem jego kolega z drużyny jest wnoszony do góry, będzie Powerbomb...Nie! Seria ciosów na głowę i to Sauce Guy ląduje na Dudleyu! Momentalnie podnosi zdezorientowanego przeciwnika i oglądamy przepiękne The Crack! Sean zaczyna coś wykrzykiwać w stronę swojego partnera i mamy Roll-Up od D-Vona 1...2... Shoulder Up! Czarnoskóry zawodnik szybko dokonuje zmiany ze swym partnerem i Wallace jest już w ringu, czeka w narożniku i mamy Bullet od niego! Nie zamierza jednak poprzestawać mamy wyniesienie do góry i... Mike ponownie przenosi swój ciężar w raki sposób, że ląduje na oponencie! Jest wyraźnie osłabiony słania się na nogach, jednak nawet nie ma zamiaru patrzeć w stronę swojego narożnika. Wallace momentalnie staje na nogach i popycha Bainesa w... Jego narożnik! Każdy jest zdziwiony Baines chce wrócić do pojedynku, jednak za ramię łapie go Tyler! Sean momentalnie atakuje rywala serią ciosów, ten jednak nic sobie z tego nie robi i mamy chwycenie do Suplexu...Nie! Noga zostaje zablokowana i to Lone Rider ląduje na plecach mamy przypięcie 1...2... Kick Out! Lost Boy szykuje się do zakończenia pojedynku i mamy Black Hole Slam! TO musi być koniec, nie! Mike zaczyna "rzucać mięsem" w stronę kompana, a ten nie pozostaje mu dłuższy, czas ten wykorzystuje Wes który dokonuje zmiany! Dudley wskakuje do ringu i mamy poężny Spear po którym The Outlaw wylądował we własnym narożniku cóż za moc! Czas ten skrzętnie wykorzystuje Baines, który dokonuje zmiany bez wiedzy swego partnera. Mike zaskakuje D-Vona mocnym Bulldogiem, a następnie Ground&Pound od niego! The Future podnosi weterana ringów i mamy The Verdict... Nie! D-Von odpycha przeciwnika w ostatniej chwilii i mamy Piledriver z zaskoczenia! Dudley wstaje i tauntuje i już chce przejść do pinu..ale zza pleców atakuje go Wes Wallace! Co się dzieje?! Okłada go parę razy "cepami" w plecy, a następnie wykonuje potężne Angry Chair! Fani w szoku! Współpraca wychodziła im tak dobrze. Wes po wykonaniu akcji wychodzi z ringu i staję w okolicach barierek i odpala papierosa. W tym czasie Mike Baines powoli dochodzi do siebie i wstaje przy użyciu lin, ale idzie mu to strasznie mozolnie...Sean Tyler klepie Bainesa w plecy i wchodzi do ringu! Ledwo żyjącego Bainesa wyrzuca za ring, a samemu kieruje się ku D-Vona, który leży na macie. 1..2..3!
Wes Wallace ma na twarzy pełny uśmiech i bierze kolejnego bucha fajki, po czym przy buczeniu fanów wychodzi z hali. Tymczasem D-Von nadal odczuwa trudy walki i atak swojego rywalo-partnera, ale co się dzieje przy ringu! Sean Tyler podchodzi do Bainesa, który dochodzi do siebie przy barierkach i szpecze mu coś do ust, po czym z uśmiechem odchodzi, zostawiając Mike'a w bezruchu i z zmieszanym wyrazem twarzy.
REKLAMY
Kamera przenosi nas do mrocznego pomieszczenia, gdzie jedyne światło na tą chwilę pochodzi od telewizora, gdzie widać...
Kamera przenosi nas do gabinetu lekarskiego. Ściany są białe, a w centrum pomieszczenia znajduje się krzesło na którym siedzi postać odwrócona do kamery tyłem. Obraz z kamery wygląda nieco amatorsko, jakość nie jest najwyższych lotów. Po krótkiej chwili do gabinetu wchodzi ubrany w biały fartuch, prawdopodbnie, lekarz. Siada naprzeciwko bliżej nieokreślonej postaci. Nagle kadr kamery zmienia się i widzimy całą sytuację z perspektywy lekarza. W gabinecie znajduje się Mike Baines.
Lekarz: Witaj Mike, nie miałeś przyjść dopiero w przyszłym miesiącu? Mike Baines: Może..zresztą nieważne. Potrzebuje kolejnej recepty, nic więcej. Lekarz: Łooo, nie tak szybko. Dwa tygodnie temu, jeżeli się nie mylę, dostałeś ode mnie takową. Miała Ci starczyć na cały miesiąc..Mike co się dzieje? Mike Baines: Nic..to mi po prostu..siedzi w głowie. Ja potrzebuje tych tabletek. Lekarz: Mike, głęboki oddech. Spójrz na mnie, jesteś u mnie w gabinecie i nikt do Ciebie nie mówi poza mną, rozumiesz? Mike Baines: Daj mi..tabletki. Jutro muszę wejść do ringu. Lekarz: Właśnie tu jest problem..nie możesz w takim stanie wejść do ringu, ani po tabletkach. Mike, to nie jest żart. To już nie jest zwykła depresja czy migrena. Tutaj potrzeba czegoś więcej niż table...
Mike nagle zrywa się z krzesła i łapię lekarza za gardło i ściska z całej siły.
Mike Baines: Gdzie masz te tabletki?!
Lekarz otwiera szufladę, a w niej jest mała kasetka, z której doktor wyciąga małe opakowanie z lekami i kładzie je na biurku. Mike odpycha lekarza, który przewraca się wraz z krzesłem. Baines otwiera opakowanie, wyjmuje 3 tabletki i natychmiast je połyka, a obraz z kamery gaśnie.
Obraz gaśnie, ale po chwili słychać maniakalny śmiech, a następnie zapalają się światła w pomieszczeniu. Kamera od razu nakierowuje obraz na siedzącego i śmiejącego się do rozpuku Seana Tylera!
Sean Tyler: Ludzka psychika... Chęć bycia twardym... Kiedy można być tak łatwo złamanym. Na początku już dałem wybór Mike'owi, jednak ten, zamiast dać się pociagnąć w nurt odrobiny szaleństwa postanowił zgrywać twardego, bohatera wszystkich ludzi. Kilka zagrań, kilka kart i z normalnego zdrowego człowieka można zrobić wariata.
Tyler zaczyna się ponownie maniakalnie śmiać.
Sean Tyler: Tylko co jest moim celem? Who the hell is Tyler? Dlaczego podobno się uparłem na osobie Bainesa? Co mi to da? <ponownie słychać śmiech Tylera> Dobrą zabawę. W zeszłym tygodniu zadałem mu pytanie, dlaczego... Dlaczego zgrywa takiego poważnego? Jak widzicie... To jest tylko maska. Mikey, to odroczenie twojego wyroku jest niepotrzebne... Last Station to będzie idealny przystanek dla ciebie. Sam wyciągniesz ręce, aby oddać się czystemu szaleństwu. Twoje próby wykluczenia tej opcji są jedynie mrzonką.. Marzeniem... Próbą zostania kimś, kim nie jesteś. Niestety Mike... Pokazałeś już, że twoja zatwardziałość jest płaszczykiem, pod którym ukrywasz swoje prawdziwe oblicze..
Obraz momentalnie gaśnie
Na arenie rozlega się "Cult of personality" co oznacza, że w drodze na ring Dan Dowson! Zawodnik gotowy do walki schodzi do ringu, ale jeszcze prosi o mikrofon od annoucera.
Dan Dowson: Patrząc wstecz... Mój powrót nie odbył się zapewne tak, jak niektórzy sobie wyobrażali. Atak na rywala, atak na kogokolwiek, chęć rywalizacji - większość przewidywała, że tak postąpię. Jednak widzę teraz, że mój pomysł był o wiele lepszy. To ja dostałem takie zaproszenie. Rywalizacje, tarcia między zawodnikami, każdy z ludzi będacych na arenie czeka tylko na to. Aby pochantować na kogoś, kto ich zdaniem zasługuje na wygraną, na mistrzostwo. Pogoń za ozdobami muszę niestety przełożyć. Tutaj nastąpiło zaproszenie od kogoś, kto siebie samego uważa za wcielenie diabła, że chce przejąć dziedzictwo... Czy tylko naprawdę uważa, że paroma słówkami przekona mnie do swoich racji?
Dowson siada na narożniku, a następnie przysłuchuje się reakcji fanów.
Dan Dowson: Ministry of Darkness... Świetna nazwa, do której jednak nie pasuję. Ups... Reaper... Niestety nie przekonasz mnie do niczego, co zaplanowałeś, bardziej można odnieść wrażenie, że jeśli zasada kija i marchewki nie zadziała, zadziała druga zasada, którą będzie walka o swoje racje, czyż nie? Jestem gotowy pod tym względem, że będziesz starał się zaskoczyć mnie dzisiaj, tuż przed Last Station, aby tylko wywołać we mnie tą sportową złość, abym starał się zrewanżować. Tylko wyjdź tutaj jak mężczyzna, którym zapewne jesteś, a nie jak tchórz, zachodzac od tyłu i prawiąc morały.
Dowson czeka wyraźnie, ale na arenie rozlega się theme Lopeza, co oznacza, że to on jednak będzie rywalem Dowsona dzisiejszego dnia!
Singles Match Jose Lopez vs Dan Dowson
Wróćmy do wydarzeń z ringu. W dzisiejszej walce wieczoru mierzą się Jose Lopez oraz Dan Dowson! Ten drugi wykonuje właśnie Swinging Neckbreaker! Pinuje 1.. i KICKOUT! Dowson dokłada kilka punchy w twarz Lopeza. Następnie podnosi Hiszpana, odbija się od lin i inkasuje Dropkick! Chwile później Chico Malo pomaga wstać swojemu rywalowi, lecz ten uderza go w twarz, następnie robi to ponownie! I mamy trzecie z rzędu uderzenie, jednak El Hermoso unika go i szybko przechodzi za plecy Dowsona. Sekundę później wykonuje Dragon Suplex! Po tej akcji Lopezzo wskakuje na narożnik i mamy... Diving Elbow Drop! Jest pin 1..2 KICKOUT! Jose tylko się uśmiecha i wstaje. Następnie zmierza w stronę narożnika i czeka, aż Lost Boy podniesie się. Gdy tak się staje, Hiszpan biegnie w kierunku rywala i nadziewa się na Flapjack! Dowson długo się nie zastanawia i zakłada Crossface Clutch! To może być koniec walki! Widać jak bardzo El Hermoso odczuwa ból, jednak w końcu udaje mu się złapać lin. Gdy sędzia dolicza do trzech Dan puszcza uchwyt. Chwile później One and Only pomaga wstać oponentowi i ciska jego głową w narożnik. Spanish Star, który właśnie opiera się o narożnik inkasuje potężnego Chopa! Amerykanin na jednym nie kończy, dokłada drugiego! Następnie usadza El Hermoso na trzeciej linie i sam wskakuje na drugą. Chyba będzie Superplex! Jednak Jose częstuje swojego przeciwnika punchami w brzuch, a następnie spycha go z narożnika. W momencie, gdy Dan wstaje, Lopez skacze i mamy Diving Crossbody! Pin 1..2.. KICKOUT! Lopezowi nie podoba się sposób liczenia sędziego i ewidentnie Hiszpan daje mu to do zrozumienia. Następnie Spanish Star przechodzi przez liny i chyba będzie Springboard High Knee! Jednak jego rywal szybko doskakuje do niego i zaczyna zasypywać punchami. Chwile później The Cage wykonuje Hangman DDT! Mamy przypięcie 1..2.. KICKOUT! Danny łapie się za głowę, jednak nie traci czasu. Wchodzi na narożnik i chyba będzie chciał wykonać The Last Sentence! Skacze i trafia na wystawione przez Lopeza kolana! Obaj teraz leżą dłuższą chwile. W końcu wstaje Lopezzo, który bierze rozbieg i wykonuje Shining Wizard! To musi być koniec 1..2.. KICKOUT! Jose nie dowierza, że ta walka jeszcze się nie skończyła. Chico Malo podnosi swojego przeciwnika i dokłada Hasta Luego! To musi być koniec 1..2..3! Tak jest, po wyczerpującej walce zwycięża Jose Lopez!
Jose Lopez opuszcza ring, zostawiając w nim Dowsona. Fani myślą, że to już koniec dzisiejszego show, ale...po skończonym pojedynku na arenie zapada ciemność, słychać uderzenie pioruna, a na rampie pojawia się Reaper!
Reaper: Jak widać, Danny stoję tu przed Tobą, nie zachodzę Cię od tyłu, jestem, czekam. Nikt nie zapraszał Cię do rywalizacji, ja chciałem tylko Cię ostrzec, dać Ci szansę. Jak widzę, nie skorzystałeś z propozycji, chcesz dalej wyznawać swoje chore przekonania. Pamiętaj, że człowiek nigdy nie wygra z Demonem, mrok, który został obudzony pragnie ofiar, czeka na takich ludzi jak Ty, tylko po to aby zniszczyć ich światopogląd, wprowadzić w stan mistyczności w którym to władcą jest strach i cierpienie, środowisko w którym powstała bestia jaka została we mnie uwięziona. Właśnie tam zostanie zabrana dusza, gdy ja i Ty staniemy w ringu, wtedy nic nie będzie takie samo świat PHW wstrzyma oddech gdy zobaczy jak wiele cierpienia jest w stanie zadać demon w starciu z człowiekiem.
Reaper wchodzi do ringu i staje przy Dowsonie.
Reaper: Danny, nigdy nie wygrasz z nadludzkimi siłami, spójrz na przykład Prometeusza. Starał się przeciwstawić bogom, zabrał ogień z boskiej góry i co go spotkało? Został przywiązany, a następnie każdego dnia jego wątroba była rozszarpywana przez sępa, jednak za każdym razem odrastała, tylko po to aby spotęgować cierpienie. Właśnie taki sam los spotka Ciebie, zadarłeś ze złym człowiekiem, miałeś szansę podążyć za mną, wybrałeś jednak inaczej dlatego też podczas Last Station, Twoja dusza zostanie zabrana do piekła, a gdy je opuści Twoje ciało będzie leżeć bezwładnie, nad nim zaś znajdować się będę ja, a wszyscy ludzie po zobaczeniu prawdziwej rzezi, zaczną czuć respekt przed ciemnością, która na wieki spowije PHW!
Reaper pokazuje na logo Last Station po czym opuszcza ring.
Tym obrazkiem ostatni przystanek przed Last Station dobiega końca!
|