*Kamera pokazuje szalejącą publiczność, a po chwili jej światło pada już na dwójkę komentatorów*
Dariusz Szpakowski: Z stolicy Polski, Warszawy, witają państwa Dariusz Szpakowski… Tomasz Hajto:… I Tomasz Hajto. Dariusz Szpakowski: Dzisiejsza gala wzbudzi w nas - miejmy nadzieje niezapomniane emocje, a spektakl, który ujrzymy w walce wieczoru oby przypominał nam największe boje w elitarnej Lidze Mistrzów. Zaczniemy od omawiania karty, a tutaj dostajemy pojedynek Mike Baines'a z Daniele Riccim. Czegoś się spodziewamy? Tomasz Hajto: Szczerze powiedziawszy Daniel został skrzywdzony przez sędziego ostatnio, że nie walczył...albo przez GM'a, w każdym razie nie słusznie, postać ma ciekawą, umie się sprzedać, i na jego debiut czekam. Dariusz Szpakowski: Następnie pojedynek Tag-Teamowy. Bracia Brożek...chwila...bracia Whitaker zmierzą się z Sere...z Kenny Williamsem oraz Devonem Robinsonem. Osobiście jestem za tym drugim teamem. Zarówno Serena Williams jak i Paul Robinson udowodnili, że nie mają sobie równych w tym sporcie. Tomasz Hajto: Darku, nie przesadzajmy, Robinson nigdy nie grał np w Kiu Pi Ar, a Blackburn to jednak nie ta klasa. Uważam, że bracia wygrają, braterska siła i moc, to zrozumienie wyssane z mlekiem matki, to chcemy oglądać. Dariusz Szpakowski: Martin Kirby vs Marvin Jones - łowca jak niegdyś łowca bramek Tomasz Frankowski, kontra zielony tak naprawdę Kirby. Co myślisz Tomku? Tomasz Hajto: To jest walka, którą Marvin zdominuje. Zanim PHW miało przerwę byłem gościem programu Kevina Owensa, właśnie dosyć mocno kibicowałe temu Marvinowi, uważam, że to jest przyszłość tej federacji. Dariusz Szpakowski: Jak skrupulatnie wyliczył Tygodnik Wrestlera Marvin ma bilans 7-4, a to jest niezły bilans jak na nieprzewidywalny wrestling. Pójdźmy zatem dalej - Ryback vs Samuel Johan Blake. Tomasz Hajto: Nie jestem fanem Rybacka i raczej nigdy nie będę. Typowy Jugol ze Stanów Zjednoczonych, tylko je, to nie jest sportowa sylwetka, nigdy nie zrozumiem sportowców, którzy tyle jedzą. Dla mnie Blake. Dariusz Szpakowski: No tak, ale Ryback wielokrotnie mówił, że jest tutaj, żeby bronić słabszych, a obrońca czasami potrzebuje być silny i nabity. Ja stawiam raczej na Rybacka, nie daje większych szans Salamonowi Kalou...Salamanowi Bartoszowi...Salo... Tomasz Hajto: Wybacz, że przerywam, ale dostałem właśnie na słuchawce wiadomość, że czas nas goni, a mamy jeszcze walkę wieczoru. Ta walka może wyłonić odpowiedzi na wiele pytań. Moim zdaniem, ten który tutaj wygra zostanie pretendentem do pasa...którego pasa, tego to ja nie wiem, ale prestiż tej walki, przez naznaczenie jej walką wieczoru, sprawia, że to będzie taka truskawka na torcie. Stawiam na Almasa. Dariusz Szpakowski: Jak kiedyś powiedziałeś - liczą się seriale...detale.. No cóż Tomku, lubię arogancje, pewność siebie i takie umiejętności poruszania się w ringu jakie ma Lopez. Uważam, że bez dwóch zdań to on jest faworytem. Jeśli zostanie przypięty to będzie sensacja. Czas nas jednak nagli, oddajmy głos głównym aktorom tego widowiska. Tomasz Hajto: Racja Darku, a ja tylko dodam, że za tydzień gale skomentują dla państwa Paweł Borkowski i Andrzej Supron, którzy ogłoszą także gościa specjalnego stolika podczas najbliższego PPV! Dariusz Szpakowski: Będzie się działo.
*Kamera przenosi nas do ciemnej hali przemysłowej. Kamerzysta rozgląda się nerwowo dookoła i instynktownie idzie w kierunku światła. Nagle jego ostrożny marsz do światła przerywa niski, komputerowy głos prawdopodobnie wydobywający się z głośników zakładowych.*
???: Pogoń za światłem…towarzyszy to ludziom od tysięcy lat. Większość myśli, że to zapewni im bezpieczeństwo. Boimy się ciemności, boimy się w niej zatracić. Ludzie wolą być prowadzeni za rączkę niż zrobić coś na własną odpowiedzialność…
*Światło gaśnie i daje się usłyszeć coraz szybszy oddech kamerzysty, ale nagle zapalają się 4 lampki z każdej strony otaczając kamerzystę.*
???: Strach przed wyborem…strach, który spędza sen z powiek każdemu człowiekowi każdego dnia. Brak odwagi? Brak chęci? Czy może panika? Stoisz w tym samym miejscu. Tak Ty…miałeś jeden wybór, teraz dostałeś cztery, a nadal stoisz w miejscu…
*Kamerzysta ewidentnie zdenerwowany faktem, że ktoś robi sobie z niego chomika doświadczalnego, zdecydowanie rusza na wprost do jednego ze źródeł światła…po zrobieniu paru kroków znowu światła gasną! Kamera obraca się i robi parę nerwowych ruchów do czasu, gdy głos daje o sobie znać.*
???: Manipulacja…zadaj sobie jedno pytanie. Dlaczego mnie w ogóle słuchasz? Nie wiesz kim jestem, nie wiesz co chcę zrobić…Ale panicznie szukasz pomocy w stresującej sytuacji. Nie masz własnej odwagi, żeby zrobić coś samemu…a wiesz co jest w tym najciekawsze? Ja też nie mam pojęcia kim jesteś, ale wiem, że mam na Tobą przewagę, bo robisz to co chcę i zrobisz jeszcze więcej…
*Nagle cała hala rozświetla się jak w dzień i kamerzysta widzi naprzeciwko siebie drzwi, od razu kieruje się w ich kierunku bez zbędnej zwłoki. Głos jednak nie skończył swojego monologu.*
???: Drzwi, którymi wszedłeś są za Tobą…tamtędy nie wyjdziesz..<kamerzysta nic sobie z tego nie robi i idzie dalej, naciska na klamkę, ale drzwi są zamknięte>..A teraz mnie nie posłuchałeś? Spójrz lepiej za siebie..
*Kamerzysta odwraca się a jego oczom ukazuje się wielki napis z graffiti „THE FUTURE”, obraz z kamery gaśnie, a identyczny napis pojawia na titantronie. Światła gasną, w hali panuje szmer i szum od niepewnych szeptów publiczności…z głośników zaczyna lecieć utwór Welshy Arms- Legendary, a na rampie pojawia się strumień światła, w którym stoi mężczyzna, który rozglądając się z uśmiechem po hali idzie spokojny krokiem do ringu. W ręku ma mikrofon i przykłada go do ust.*
???: Wiecie co jest największym paradoksem tej sytuacji? Wy mnie widzicie i jesteście pełni ciekawości kim on jest…co on tu robi? I jak on może tak fantastycznie wyglądać?! Heh..a ja Was nie widzę. Jesteście dla mnie ciemnością, której nie widzę. Jesteście masą, z którą mógłbym zrobić wszystko, tak jak z tym biednym kamerzystą…<wchodzi od ringu i staje w jego środku, a światła zapalają się w całej arenie>..A teraz? Widzę Was! Każdego z Was z osobna, ale nikogo z Was nie znam. A wy za chwilę poznacie przyszłość..<wskazuje na titantron>..wielu z Was pewnie zastanawia się dlaczego JA stoję w tym ringu, a nie ktoś z Was. Wiecie dlaczego? Bo jestem kimś więcej niż marnym zjadaczem chleba. Nauczono mnie, że nic nie zrobi się samo. Trzeba niekiedy dokonać ciężkich wyborów i mieć wiele samo zaparcia. Trzeba być rekinem w stawie pełnym płotek. Trzeba być tym strumieniem światła, żeby ludzie zwrócili na Ciebie uwagę. Trzeba być mną…<napisy na titantronie zmieniają się w dwa wyrazy i po chwili widoczne jest MIKE BAINES>..a teraz kiedy już wiecie kim jestem zaraz zobaczycie po co tu jestem.
*Mike zdejmuje z siebie koszulkę i czeka na pojawienie się swojego rywala.*
Singles Match:* Mike Baines vs Daniele Ricci
końcówka walki... Starcie przechodzi w decydującą fazę, obaj zawodnicy są już wycieńczeni, ale nadal chcą pokazać się z jak najlepszej strony. Ricci klinczuje przeciwnika, ten jednak szybko zrywa uchwyt i wykonuje Uppercut! Mamy kopnięcie na brzuch i DDT! Nie! Daniele odpycha rywala na liny i... Inkasuje Running Big Boot! Mamy przypięcie 1...2... Kick Out! Sauce Guy ma zamiar iść za ciosem "pomaga" rywalowi się podnieść i próbuje Suplexu! Jego noga zostaje zablokowana i sam pada ofiarą własnej broni mocno lądując na plecach po przepięknym Vertical Suplexie! Italian Original dokłada do tego Elbow Drop i próbuje przypięcia 1...2... Shoulder Up! Ricci twierdzi, że sędzia powinien już zakończyć pojedynek, jego rywal skrzętnie to wykorzystuje i mamy Roll-Up! 1...2... Kick Out! The Man podnosi przeciwnika i posyła go na liny, a gdy ten wraca to "częstuje" go mocnym Dropkickiem! Kontynuując odbija się od lin i mamy czysty Leg Drop! Baines wchodzi na narożnik skacze z zamiarem Splashu i trafia prosto na kolana oponenta! The Mob chce wykorzystać moment osłabienia rywala podnosi go i wykonuje Italian Rack Facebuster! To musi być koniec 1...2... Rope Break! Mike wykazał się ogromną inteligencją w tym momencie ! Po chwili obaj zawodnicy znajdują się już na nogach i rozpoczyna się potężna bijatyka, cios za cios, kick za kick! W końcu PhD Guy łapie boczny Headlock, który zostaje momentalnie zerwany ! Syndicate popycha rywala na liny i mamy Spinebuster! Nie! Rozpędzony The Man wykonuje potężny Spear! Mamy przypięcie 1...2...3 ! Nie!!! Wszyscy fani zgromadzeni na hali nie mogą uwierzyć w to co się właśnie stało, a Baines chyba powyrywa sobie wszystkie włosy z głowy. Mafioso powoli się podnosi i inkasuje mocne kopnięcie w brzuch mamy The Verdict! Nie! Daniele wykorzystuje zaskoczenie przeciwnika i wykonuje Omerta! Nie kolejny raz zawodnicy przerywają sobie akcje kończące. Italian Original rozpędza się i próbuje Clotheslinu, nie trafia, jego rywal wykonuje Spinebuster! Podnosi rywala i mamy The Verdict! To koniec 1...2...3!
Kamera przenosi nas nad malowniczą plaże Torrevieja w Hiszpanii. Pomimo, że w Polsce zima, tutaj wyraźnie ludzie korzystają z uroków klimatu... Zaraz zaraz! Widać, że po ulicy jedzie kosiarka, która ciągnie przyczepkę... Na której siedzi Dan Dowson! Prowadzi Brother Vayne, wyraźnie próbują się spieszyć... Gdy dogania ich chłopak prowadzący na smyczy lamę z kapeluszem! Wyraźnie wszyscy idą w określonym kierunku, za horyzontem widać już halę, w której toczy się najwyraźniej gala.
Dan: Ohh... That's delightfull... Brother Wayne, musimy zdążyć... Usunąć jakiś tag-team z drogi! Dalej Miguelu Alfonso Ramirez... Beardy Petey aż się pali aby zobaczyć pierwsze historyczne zwycięstwo naszej ekipy! Ye-e-e-e-s, słyszysz tych ludzi? Brother Wayne, gazu!
Brother Wayne: Brother Dan.. To jest strefa zamieszkania.. Ale masz racje-e-e! Te hiszpańskie hombres nie wiedzą jeszcze co się szykuje.. DELETE DELETE DELETE DELETE
*W tym momencie Brother Wayne naciska pedał gazu na maxa i mkną w stronę hali, Broken Dan wyjmuje trąbkę i zaczyna wypełniać rolę radia.*
Dan Dowson: <krzycząc w przerwach> Uwaga uwaga, dzisiaj pora na coś wielkiego na coś niespotykanego... DELETE! DELETE! DELETE![/i]
*Ekipa dojeżdża na miejsce, gdzie najwyraźniej czeka na nich zdenerwowany promotor. Najwyraźniej czekają na nich niezłe kłopoty.*
Promotor: Ile mamy na was czekać, idiotas? Cała gala stanęła w miejscu, bo was nie ma, nie za to mieliście zapłacone.
Dan Dowson: Yeees... Mi również miło ciebie poznać, nawet mimo tego, że nie wiem jak się nazywasz. Przybyliśmy tutaj, wyczuwając naszą misje w tym miejscu... Gdzie są wasi championi?
Promotor: <mruczy pod nosem> Que idiota. Będziecie obciążeni karami finansowymi za spóźnienie...
Nie zdążył nic więcej powiedzieć ponieważ Petey... Napluł mu w twarz. Klnący Hiszpan chce coś dopowiedzieć, ale otrzymuje The Last Bite od Dowsona poprawione Shining Wizard w momencie gdy próbował wstać! Dowson zaczyna się maniakalnie śmiać!
Dan Dowson: Yeeeeeeees, nie ma już przeszkód, pora rozbić jakiś tag-team. It's time to.... DELETION!
Cała czwórka wchodzi na arenę, nie zwracając już uwagi w stronę publiczności, która w symbolicznej ilości zebrała się na miejscu. Widać, że bardziej sympatyzują z miejscowymi. Nie zwracając uwagi szykują się do starcia. Jednak do starcia nie dochodzi, ponieważ wchodzący zawodnicy zostają momentalnie zaatakowani przez tag-team z PHW! Każdy z nich dostaje w gratisie wszystkie finishery, Brother Wayne przypina i Dowson wciela się dodatkowo w rolę sędziego! Fani najwyraźniej byli skonsternowani, ale po chwili zaczynają klaskać! Obraz z kamery urywa się kiedy obydwoje zaczynają tauntować
Tag-Team Match: Devon Robinson & Joey Hayes vs Dave Whitaker & Martin Whitaker
W ringu znajdują się Devon oraz Dave. Robinson chce wykonać rywalowi Float-over DDT, ale The General przerzuca go Back Body Dropem. Obydwoje teraz czołgają się do swoich narożników, ale minimalnie szybszy jest The Veteran. Martin i Kenny szybko wpadają do ringu i Williams chce wyprowadzić mocny prawy, ale The Soldier blokuje cios i sam wyprowadza Clothesline, jednak The Bollocks szybko wstaje, ale znowu wpada na Clothesline. Kenny się podnosi i próbuje zaskoczyć rywala kontrą, ale The Godzilla robi unik, przeciwnik odbija się od lin i wpada wprost na Spinebuster, po którym Whitaker go przypina...1...2...break. Martin nie jest z tego zadowolony, ale kontynuuje pojedynek podnosząc rywala i posyłając go w swój narożnik, ale Kenny kontruje i to Whitaker ląduje w narożniku, ale jego brat szybko dokonuje zmiany. Williams atakuje, ale The Soldier w ostatniej chwili robi unik i rywal wpada barkiem w narożnik. The Veteran chce wykorzystać okazję i robi Diving Elbow Drop, ale wprost na łokieć przeciwnika. The Veteran zwija się z bólu, a Kenny robi zmianę z tag team partnerem, który ewidentnie szykuje się do zakończenia pojedynku. Podnosi oponenta i podrzuca go sobie na bark do Pop-up Powerslamu, ale Dave'owi udaje się zsunąc za plecy rywala i wykonać Roll-up...1...2...Williams ratuje kolegę. Martin wpada do ringu i pozbywa się rywala, a następnie pomaga wstać bratu i ewidentnie szykują się do końca tego pojedynku. The Soldier wynosi przeciwnika pod Powerbomb, a jego brat dokłada Backstabber, a to oznacza, że mamy The Deadly Bullets, po którym The Veteran przypina...1...2...3. The Whitaker Brothers odnoszą zwycięstwo w debiucie.
Widać, że Devon nie jest zadowolony, jego partner pomaga mu wstać… Low Blow! Devon zatacza się i zamierza jeszcze dodatkowo go zaatakować, wychodzi z ringu wymęczony i wraca z krzesłem! Zaczyna obijać swojego tag-team partnera i zostawia go po pewnym czasie znokautowanego!
Singles Match: Marin Kirby vs Marvin Jones
Wracamy do wydarzeń z ringu, w nim Martin Kirby okłada leżącego Marvina Jonesa. Mr. Bad Attitude zmierza w stronę narożnika, bierze rozpęd i nadziewa się na Clothesline! Dobra kontra ze strony Marvina. The Hunter na tym nie kończy, podnosi oponenta i momentalnie zachodzi go od tyłu. Następnie wykonuje Back Suplex! Mamy pin 1...2 KICKOUT! Amerykanin uznał, że skoro nie może przypiąć rywala, to zmusi go do poddania. Jones zakłada Cloverleaf, Kirby w tarapatach! The Leader of the Kirb Crawlers długo walczy z bólem, ostatecznie udaje mu się dotrzeć do lin. The Predator nie przerywa ofensywy, pomaga wstać Anglikowi, następnie wykonuje mu Sideslam! Po tej akcji szybko podnosi rywala, lecz ten wypłaca mu szybkie Enzuigiri! Obaj panowie teraz leżą na macie, to moment, w którym Martin Kirby może odsapnąć. Zawodnicy wstają mniej więcej jednocześnie, ale to Kirby wykonuje Jumping High Kick! Po tej akcji The Hunter wpada prosto w narożnik. Ten fakt wykorzystuje Mr. Bad Attitude, bierze rozpęd z narożnika, który jest naprzeciwko i wykonuje Superman Spear! Marvin Jones na deskach. Wykorzystuje to jego oponent, podnosi Amerykanina i chyba będziemy mieli Kirby's Dreamland! Jednak nie, The Predator kontruje to i wykonuje Marvin Bomb! Wspaniała akcja! Jones zaczyna tauntować, chyba przygotowuje się do swojego finishera. Nagle z publiczności wybiega jakichś dwóch nieznanych zawodników, wbiegają do ringu i atakują Marvina Jonesa! Ci zawodnicy to członkowie The Kirb Crawlers, Joey Hayes oraz Lionheart! Zwycięzcą poprzez dyskwalifikacje zostaje Marvin Jones!
Jones nie jest w stanie się pozbierać, a Kirb Crawlers już dawno się wycofało… Do Jonesa nie dociera, że wygrał, powoli wstaje za pomocą lin, ale nagle gasną światła! Nagle się zapala i za jego plecami pojawia się The Reaper ! Last Friend klepie Marvina ten się odwraca i otrzymuje potężne kopnięcie na brzuch! The Hunter jest mocno zaskoczony i inkasuje Super Nova Body Bomb! Żniwiarz nie zamierza przestawać podnosi półprzytomnego, zmęczonego po poprzednim pojedynku rywala i chwyta go mocno za szyję! Anaconda Slam! Cóż za pogrom! Olbrzym kopie jeszcze „zwłoki” rywala po czym chwyta za mikrofon i rozpoczyna przemowę
The Reaper Marvin w zeszłym tygodniu popełniłeś ogromny błąd! Powiedziałeś, że upolowałem jedynie muchy, a siebie nazwałeś bestia, a co widzimy teraz? Leżysz, jesteś nikim, nie byłeś w stanie nawet zareagować, ty masz być tym myśliwym? Wielkim łowcą? Proszę Cię, to co powiedziałeś stało się jednocześnie Twoim gwoździem do trumny. Podczas ostatniej gali mówiłem, że Żniwiarz będzie dążył po trupach do celu, a to Ty Marvin będziesz moją pierwszą ofiarą! Jednak ja nie jestem muszką, czeka Cię spotkanie z prawdziwym Potworem, który sprawi CI największy łomot, jaki kiedykolwiek miałeś okazję przyjąć, a jednocześnie doprowadzi do całkowitego wycieńczenia, a Gdy zaczniesz błagać o litość przywitasz się tylko i wyłącznie z Super Nova Bomb! Nasza podróż do otchłani ciemności właśnie się rozpoczyna, a to zdecydowanie moje podwórko. Po wszystkim staniesz się moim niewolnikiem, który będzie poniżany na każdym kroku, żniwa właśnie się rozpoczęły, a The Reaper jest głodny krwi!
Salvatore ponownie podnosi rywala i wyrzuca go poza ring! Tam przegania komentatorów i demontuje ich stół! Żniwiarz ponownie kopie rywala w tors i wykonuje Super Nova Bomb prosto na stół! Obraz z kamery gaśnie
Singles Match: Ryback vs Samuel Johan Blake
Wracamy po reklamach proszku do prania i widzimy, jak Ryback okłada swojego przeciwnika w narożniku. Po chwili podnosi go i unosi w górę w pozycję gorilla press, po czym po prostu pozwala Blake'owi wylądować na macie. Samuel zwija się z bólu, jednak nie zamierza się jeszcze poddawać - podnosi się z pomocą narożnika. The Big Guy spokojnie oczekuje na niego, po czym postanawia wziąć rozpęd i wykonuje avalanche...jednak trafia w pusty narożnik. Uderzenie nie zrobiło większego wrażenia na Rybacku, jednak dzięki unikowi Blake zyskał trochę czasu na odpoczynek. Udaje mu się dojść do siebie. Bierze rozbieg, odbija się od liny i wykonuje na Rybacku Clothesline...a przynajmniej próbował, bo nie udało mu się powalić rywala na matę. Podejmuje kolejną próbę, jednak Big Guy robi unik, Blake odbija się kolejny raz i po chwili inkasuje Overhead Belly-to-belly Suplex. The Human Wrecking Ball sygnalizuje, że będzie chciał wyprowadzić Meathook Clothesline. Czeka, aż rywal podniesie się z maty i....tak jest, mamy Meathook Clothesline! Po tej akcji nie czeka na kolejny ruch rywala, tylko od razu podnosi go i wyprowadza Shell Shocked! Przypięcie. 1...2...3! Tym razem zeszłotygodniowy niedoszły pogromca Kennetha Riddle'a odnosi łatwe zwycięstwo!
Spoiler: Nagle na titantronie wyświetla się obraz. Kamera przenosi nas do więzienia. Kamerzysta stoi przed biurkiem naczelnika. Ściany całego pomieszczenia są obdrapane, wszystkie okna mają kraty, drzwi są metalowe, a do tego wzmacniane. Naczelnik podpisuje jakiś dokument i przekazuje go w stronę operatora kamery.
Naczelnik: Jeżeli naprawdę chce pan tam wejść, musi pan to podpisać. To jest oświadczenie, że rozumie pan zagrożenie i nie będzie chciał wytoczyć sprawy do sądu naszej placówce, jeżeli cokolwiek się panu tam stanie. *Operator kamery podpisuje dokument* Podziwiam pańską odwagę. W takim razie... proszę za mną.
Naczelnik wstaje i wyciąga z szuflady komplet kluczy. Na początku otwiera wielkie, stalowe drzwi, które mają trzy zamki. Następnie idzie krótkim korytarzem. Bardzo brudnym i ciemnym. Na suficie świeci się bladym światłem tylko jedna żarówka. Drugie drzwi są skonstruowane bardzo podobnie do tych poprzednich. Naczelnik je otwiera.
Naczelnik: Dalej musi pan radzić sobie sam. Cela, której pan szuka, znajduje się na samym końcu korytarza, po prawej stronie. Kiedy pan skończy, proszę po prostu podejść do drzwi i nacisnąć dzwonek. Zobaczę pana w kamerze i otworzę bramę. I jeszcze jedno... lepiej nie zbliżać się za bardzo do cel.
Kamera dość mocno się trzęsie, a my słyszymy szybki oddech operatora, który wyraźnie się boi. Nie ma się co dziwić. Z niektórych cel dochodzą bełkoty, z niektórych krzyki. W jeszcze innych panuje kompletna cisza, która wcale nie oznacza, że nikogo tam nie ma... i to, że ktoś milczy zamknięty w takim miejscu... chyba wcale nie jest pocieszające. W końcu kamerzysta dociera do końca korytarza i obraca obiektyw w prawo, zaglądając do celi. Z cienia wyłania się postać... bardzo znajoma. To Kenneth Riddle, który klaszcze w dłonie...
Kenneth Riddle: Brawo, brawo, brawo! Właśnie pokonałeś rywala, który był dziesięć razy słabszy od Ciebie. Federacja musiałą zestawić Cię z kimś takim, aby Twój wizerunek niepowstrzymanego osiłka nie podupadł za bardzo po tym, jak tydzień temu pokornie odklepałeś w walce ze mną. Ludzie są głupi i pewnie szybko zapomną o tym fakcie... ale ja nie zapominam... i wiem, że Ty też nie zapomnisz. I to już teraz bardzo Cię boli. Na samą myśl o mnie, będziesz miał ciarki na tych swoich nienaturalnie rozrośniętych plecach. Będziesz wiedział, że mowa o kimś, z kim nie możesz się równać nawet w najlepszym swoim dniu. Ryback.. jak mogłeś szczerze sądzić, że jesteś w stanie mnie pokonać?! Zresztą... przyzwyczaiłem się do tego. Wszystkie moje słowa są z miejsca kwestionowane przez każdego, kto myśli, że złapał boga za nogi i jest najlepszy na świecie. Ja muszę użerać się z każdą taką jednostką osobno i udowadniać setny raz, że absolutnie NIKT nie może się ze mną równać. Jak głupim trzeba być żeby myśleć, że można przechytrzyć MNIE!? Od zawsze zajmowałem się zgłębianiem wiedzy na temat ludzkiego umysłu... schematów, jakie nim kierują. To mnie fascynuje, pozwala lepiej zrozumieć to wszystko z czym muszę się mierzyć każdego dnia. Dzięki temu wyprzedzałem rywali nie o krok, a co najmniej o dwa... myślę, że pamiętacie Einara Hallvarda, czyż nie? To idealny przykład tego o czym mówię. Znalezienie słabego punktu u człowieka pozwala go złamać... a złamany człowiek... przegrywa walkę zanim ona się właściwie rozpocznie. No dobrze, ale ktoś mógłby mi zarzucić, że mnie także można złamać, jak każdego. No i tutaj... tutaj się mylicie, moi drodzy. Od zawsze szukałem sposobu na to, aby uodpornić się na działanie tradycyjnych schematów. Póki co powiem jedynie, że udało mi się... ale nie jest to ani bezpieczne... ani humanitarne. Oczywiście znaleźli się śmiałkowie, którzy sądzili, że chcą poddać się tego typu terapii, że są wystarczająco silni psychicznie, aby temu podołać. Cóż... nie byli... i to jest główny powód, dla którego tu jestem...
Kenneth zbliża się do krat, opiera się na nich.
Kenneth Riddle: Jestem tutaj dlatego, że chciałem pomóc ludziom, którzy nie byli gotowi na pomoc. Ale nie ma tego złego co by na dobre nie wyszło. Teraz wiem... że mogę złamać każdego, a mnie nie może złamać NIKT! Czego by jednak nie mówić... siedzenie w tym miejscu nie jest zbyt wygodne. Ale to nie powinno być problemem przez długi czas. Praca w PHW w ramach resocjalizacji... powiedzmy, że otworzyła dla mnie nowe furtki. Przedwczesne zwolnienie za dobre sprawowanie może się znacznie przyspieszyć. Gdybym był jakimkolwiek z moich rywali to błagałbym, aby to się nie wydarzyło. Teraz musicie się obawiać Kennetha Riddle'a tylko w czwartkowe wieczory. Wkrótce będziecie musieli oglądać się za siebie każdego dnia, o każdej porze... A kiedy już będę wolny... może opowiem Wam nieco więcej o metodach, które mnie tu wpakowały.
Riddle rozgląda się po wnętrzu swojej celi.
Kenneth Riddle: Tak, wiem... to miejsce i fakt, że w nim tkwię, nie poprawiają mojej wiarygodności. Ale powiem Wam coś, na co być może nie wpadliście. Fakty wymieszane z fikcją sprawiły, że kompletnie zatraciliście zdolność odsiewania jednego od drugiego. Z tego samego powodu stawiacie na równi wyimaginowane twory ludzkiej wyobraźni, postacie grane przez ludzi... ze mną. Ja jestem człowiekiem takim, jak Wy. Moja historia mogłaby być historią każdego z Was. Nie gram nikogo. Nie gram żniwiarza, tancerza, rycerza, murarza, tynkarza, złomiarza czy kolarza. I to ma swoje plusy... ale i minusy. Największym minusem jest to, że nie jestem wybielony. Wszystkie moje dobre i złe decyzje widać, jak na dłoni. Nie ukryję tego za maską "kreacji". Plusem jest za to swoboda i autentyczność. I ja wiem, że część z Was ma świadomość. Ale fakty są takie, że 80% z Was gardzi takimi wartościami i woli bohaterów lub antybohaterów rodem z filmów. Ja jestem gościem, który boleśnie sprowadzi Was na ziemię, a Waszych herosów obróci w pył...
Kenneth uśmiecha się złowieszczo, po czym cofa się w zacienioną część celi. Dzięki temu jego postać znika z pola widzenia...
Reklamy
W ringu znajduje się już Joseph Conners.
Joseph Conners: Tak, właśnie tak, właśnie teraz możecie zobaczyć prawdziwą gwiazdę wrestlingu, a nie jakiegoś udawanego lalusia który gada głupoty jaki to on nie jest dobry, jakim to on nie jestem mistrzem i jaką to on nie zrobi krzywdę swojemu rywalowi. Zacząłem się już przedstawiać więc dokończę to co zacząłem. Pani i panowie nazywam się Joseph Conners i jestem jedynym zawodnikiem na świecie od którego nigdy nie usłyszycie głupich słów które wypowiadane są przez wszystkich bezwartościowych pseudo wrestlerów którzy myślą że są najlepsi a tak naprawdę są dobrzy tylko w podcieraniu tyłka po wypróżnieniu, chociaż i tak się to im do końca nie udaje. Wystarczy... Czas przejść do bardziej pachnących tematów, więc nadszedł czas aby porozmawiać o dzisiejszej gali oraz o dzisiejszej walce wieczoru która przez dodanie do niej Joseph`a Conners`a zaczęła coś znaczyć i zaczęła być zauważalna przez wszystkich. Ultimate X Match... 4 zawodników... wielki X nad ringiem... Trzeba go zdjąć aby wygrać walkę. Powiedzcie mi co za idiota wymyślił taką stypulację? W sumie, nie dziwie się, czymś w końcu trzeba przyciągnąć publikę na gale. Z drugiej strony, nie raz w swojej karierze walczyłem w przedziwnych stypulacjach i jestem przyzwyczajony do wybryków ludzkiej głupoty. Nie będę już dłużej przeciągał bo wiem że zaraz pojawią się tu inni uczestnicy tej walki i zaczną gadać niestworzone rzeczy, więc ja Joseph Conners zamierzam wyjść z za zakrętu i wkroczyć na prostą drogę sukcesu który i tak jest mi przypisany. Panie i panowie, chcąc nie chcąc, wygram dzisiejszy Main Event i pokaże wszystkim jak niebezpieczny w ringu jest Joseph Conners!
Po ostatnim zdaniu Josepha na arenie rozległo się "Sabotage", po którym na arenie pojawił się Mad Max. 'Road Warrior' pospiesznym krokiem udał się do ringu przy niemałej owacji ze strony publiczności, widać że szybko stał się ich faworytem. Gdy znalazł się już w kwadratowym pierścieniu, chwycił za mikrofon i zaczął mówić.
Mad Max: Nie jestem typem gościa, który lubi sobie stać w ringu i pieprzyć o głupotach jak pan obok, <spoglądać na Connersa> także od razu przejdę do rzeczy. Tydzień temu miał miejsce pierwszy akt sprawiedliwości, którego ofiarą był Samuel Johann Blake. Niestety, był on tylko kroplą fali, która nadciąga z zamiarem zalania w całości Evolve. Moim celem jest jej zatrzymanie, co takie łatwe jednak nie będzie. Przez takich ludzi jak Riddle, Lopez, Almas czy Robinson federacja zatruwana jest od wewnątrz, rozprzestrzeniają się po niej niszcząc każdy jej zakątek. Jeśli chcę być antidotum, muszę działać przez cały czas. Dziś czeka mnie kolejny akt, tym razem wymierzony nie w jednego, ale aż w trzy osoby. Powiem wprost, nie zależy mi na nagrodzie za ściągnięcie tego znaczka u góry, mój cel to walka o sprawiedliwość i zaprowadzenie porządku w tym miejscu. A najlepszą okazją na udowodnienie swojej wiarygodności oraz wartości słów będzie właśnie ta walka, która zakończy dzisiejszy wieczór. Zostanie on zakończony tak, jak większość rozpraw przed sądem najwyższym. Osądzeni zostaną surowo ukarani a ja będę katem, który ją wymierzy...
El Ídolo...tą muzykę wszyscy kojarzymy, no to trzeci uczestnik dzisiejszego Main Eventu. Na stage'u są już Zelina Vega i Andrade Cien Almas, którzy nie zabrali sympatii od publiczności. Zelina ma, już mikrofon w ręku kłócąc się z fanami.
Zelina Vega: Will...Will pozwólcie, że wam przerwę rozmowę dwóch najgorszych wrestlerów w historii pro wrestling. Tak, a propo Mad nikogo nie interesuje jakie zwycięstwo odniosłeś na ostatnim Thursday Evolve pomiędzy Samuelem. Nie możesz też nazywać się Road Warrior'em no dzisiejszy świat jest skonstruowany, że by właśnie pokazać swoją siłę wyższą. Ty tego nie masz podobnie, jak stojący obok ciebie dzisiejszy debiutant Joseph Conners! Musicie wiedzieć, że Pure Hardcore Wrestling potrzebuje totalnej rewolucji, zmiany. Wy na pewno nie jesteście tego przykładem.... dobrym przykładem jest mój klient El Ídolo Andrade Ciennnn Almaaaassss! Andrade walczył na różnych scenach niezależnych, ze by właśnie móc występować w takiej federacji, jak PHW Universe. Hańbą można nazwać to, że La Sombra przedstawiciel narodowości meksykańskiej *Zelina i Andrade wchodzą do kwadratowego pierścienia* musi walczyć z wami. Jest, to upokarzająca decyzja w której generalny manager Johnny Walker nie docenia Andrade i jego zdolności. Może jest tym spowodowane, że mój klient jest zagrożeniem dla każdego tutaj?? Zapamiętajcie dzisiejszy dzień, no już dziś Andrade Cien Almas wystąpi w Main Evencie Thursday Evolve Ultimate X Match'u. ''La Sombra'' nada i wyznaczy poziom w którym przeciwnicy będą starali się ściągnąć, no właśnie co znak X?! Tylko tyle władze mają do powiedzenia.... Nie istotne Andrade Cien Almas zrobi dzisiaj kolejny krok w karierze i przechyli zwycięstwo na swoją korzyść. Ve por ti mismo, eres el mej....
Nagle na arenie słyszymy theme song Jose Lopeza, tez wraz z mikrofonem pojawia się na rampie. Następnie zmierza do ringu. Ostatecznie zatrzymuje się w połowie drogi.
Jose Lopez: Stop, stop. Muszę to przerwać... Mimo że moje relacje z władzami nie są zbyt dobre. Śmiem stwierdzić, że te relacje są wręcz okropne. Oczywiście nie z mojej winy. To jednak do PHW mam sentyment. Mam sentyment do Pure Hardcore Wrestling jako marki, a nie do tego tworu, który jest aktualnie zarządzany przez idiotów pokroju GM’a Johny Walkera. Dlatego też nie pozwolę by dział się tu taki kabaret w waszym wykonaniu. Zastanawia mnie pewna rzecz, mianowicie jak można być tak naiwnym? Cała wasza trójka, wchodzi sobie do ringu jak gdyby nic i wypluwa z siebie masę nic nieznaczących słów. Naprawdę wasze mózgi aż tak wypaczają wam obraz rzeczywistości? Wy nie znajdujecie się tutaj by wygrać, nie zdarzy się tu żadna historia typu Dawida i Goliata. Jesteście tylko malutkimi kamyczkami na mojej drodze do chwały. Kamyczkami, które w dziecinny sposób na moją drogę wrzucił Johny Walker... Nie mogę was nazwać przeszkodą, ponieważ ja nie będę musiał was nawet omijać. Ja po prostu po was przejdę... Ot cała filozofia. To tylko dziecięcy psikus, ale czego się spodziewać skoro to wszystko jest dziełem naszego General Managera… General Managera, który myśli niczym dziecko. Jak inaczej wytłumaczyć sytuację, w której wrzuca do walki ze mną jakiegoś pionka, a następnie wszystko odwołuje i nawet nie potrafi dokładnie wyjaśnić, dlaczego do walki nie dojdzie. Jeśli mam być szczery, to jestem zdegustowany tym wszystkim. Między innymi tym, że ta federacja przestaje być stricte wrestlingowa... Dlaczego snuje takie wnioski? Jak inaczej wytłumaczyć trzy pachołki stojące w ringu? To jakaś szkoła, w której można nauczyć się jeździć? Jest też nawet dziura. *wskazuje na Zeline* Cóż... Przynajmniej w realistyczny sposób próbują odzwierciedlić polskie drogi... Nie ma to najmniejszego znaczenia, w jakich byliście federacjach. Tu są zupełnie inne realia... Doświadczenie, jakie nabyliście na wcześniejszym etapie swoich karier, ma się nijak do tego, co przeżyjecie tutaj. Patrząc na was, widzę w waszych oczach podniecenie. Prawdopodobnie wiem, dlaczego tak jest. Myślicie, że walka ze mną to szansa dla was na wybicie się. Szansa, która przytrafia się raz w życiu… Niestety nie dacie rady się na mnie wybić... Nie dacie rady się na mnie wybić, ponieważ pierw musielibyście do mnie doskoczyć. Tak jak wspomniałem wcześniej, to moja droga do chwały. Na razie na mojej drodze nie stoi żadna większa przeszkoda. Zabawa zacznie się dopiero w momencie, gdy moja droga skrzyżuje się z drogą Kennetha Riddle’a czy też prymitywa Rybacka. Zasiąść na tronie będzie mogła tylko jedna osoba…
El Hermoso przypatruje się konstrukcji, która jest dookoła ringu. Następnie wchodzi do kwadratowego pierścienia.
Main Event: Ultimate X Match: Jose Lopez vs Joseph Conners vs Andrade Cien Almas vs Mad Max
Wróćmy do wydarzeń z ringu. W nim odbywa się Ultimate X Match. Jose Lopez okłada w narożniku Josepha Connersa, w międzyczasie Mad Max wykonuje Arm trap Swinging Neckbreaker na Andrade Cien Almasie. Lopez wykorzystuje nieuwagę The Road Warriora i momentalnie częstuje go German Suplexem! Po tej akcji Hiszpan zaczyna tauntować i krzyczeć coś do Mad Maxa. Dzięki temu Conners zdołał wypłacić Lopezowi Last Step! Wszyscy leżą na macie, oprócz niego. To jego chwila, szybko zaczyna wspinać się na konstrukcje, która jest nad narożnikiem. Niestety momentalnie doskakuje do niego Almas, Meksykanin i Anglik zaczynają walczyć ze sobą, będąc na górze. Ostatecznie to El Idolo zrzuca swojego rywala z konstrukcji. W międzyczasie Raggedy Man i El Hermoso wstają, zauważył to Almas, który wykonał przepiękne Crossbody z góry wprost na dwóch przeciwników! Cała czwórka leży teraz na deskach, obok ringu Zelina Vega dopinguje La Sombre by ten wstał jako pierwszy. Jako pierwszy wstaje jednak Righteous, chwile po nim Almas. Zelina zaczyna coś krzyczeć w stronę Connersa, to absorbuje jego uwagę i odwraca się w jej stronę. Wykorzystuje to Meksykanin, który wykonuję Big Boot w tył głowy oponenta! Powoli dochodzi do siebie już The Man with No Name. Almas zmierza w jego stronę, nagle inkasuję Age of War znikąd! Conners również doszedł już do siebie, ruszył w stronę Australijczyka, lecz Jose Lopez zaszedł go od tyłu i wykonał Hasta Luego! Mad Max próbował to wykorzystać i wykonać Age of War na Lopezie, lecz on uniknął tego. A następnie poczęstował The Road Warriora Roundhouse Kickiem! Na tym nie skończył, po chwili dołożył Hasta Luego! Wszyscy rywale Lopeza leżą, ten wykorzystuje to i wspina się na konstrukcję. Następnie za pomocą rąk przeciąga się w stronę znaku X, po chwili ściąga ten znak. Zwycięzcą zostaje Spanish Star Jose Lopez!
Widokiem świętującego Jose Lopeza kończymy tą galę I zapraszamy za tydzień! Dowiemy sie, co takiego przyniosła wygrana Hiszpanowi, co będzie się dalej działo. I rozpoczyna się finałowe odliczanie. Już 7 stycznia pierwsze PPV!
|
It's time! It's time! It's Vader time!
Komentatorzy: Na pewno lepiej, niż przed tygodniem. Przedstawili się każdy z osobna. Supron, Szpakowski, Hajto, Borkowski - whatever, niech się zmieniają, przynajmniej mamy jakieś urozmaicenie. Prawdę mówiąc już denerwuje mnie to ciągłe mylenie nazwisk przez Darka, co nie jest jedynym elementem jego wypowiedzi, a na dłuższą metę staje się to irytujące. Hajto mi się bardziej podobał, tylko brakło detali, które decydują. A no i Szpaku nie komentuje tenisa, więc może lepiej Ashley Williams a nie Serena? Przynajmniej piłkarz. Ogólnie lepiej niż przed tygodniem, nie tylko odbębnili zapowiedź gali, ale zrobili to w nieco bardziej interesujący sposób.
Mike Baines: Cóż, ogólnie rzecz biorąc - spodobało mi się. Lubię takie tajemnicze segmenty, z których nie do końca wiadomo, co wynika. W tym przypadku początkowo mogło to wyglądać jak kolejna mroczna postać w stylu The Reapera czy innego Wyatta, jednak na koniec widzimy bezwzględnego biznesmena, który w ciekawy sposób ukazuje to całe spierdolenie, jakim kieruje się współczesny świat - wyścig szczurów i takie tam. Jak wyścigu szczurów nie pochwalam, tak tę postać i ten segment pochwalić muszę. Dobra robota, czekam na rozwój wydarzeń i godnego przeciwnika w feudzie.
Michał to wgl gra? Znowu segmentu nie uświadczyłem.
Delete Brothers: Interesujący wstęp. Kosiarka od razu skojarzyła mi się z tym traktorem, który nakurwiał na wstecznym bez kierowcy podczas House of Horrors. Widzę, że zimna woda chyba nie służy (albo służy) Brownowi, teraz zamiast śmieszkowania o Ranczu zaczął gadać tak samo, jak Broken Matt Dan. Dobrze, że dojechali, ja bym takim świrom nie dał prowadzić nawet hulajnogi. Ciekawa robota, jak zawsze, trochę krótko i jak dla mnie to jest raczej jakiś wstęp do story, na które już czekam. Tak czy tak plusik mogę postawić.
Joey Hayes Kenny Williams zebrał na pizdę, ale skoro Everett olewa sprawę z segmentami, to się nie dziwię. Za to między walkami nie ma segmentu, ciekawe kto zajebał sprawę.
The Reaper: Jak na mroczną postać, to jakieś takie...prymitywne to było. Nie tak wyobrażałem sobie tę postać, póki co jakoś nie bardzo ją czuję. Liczyłem na jakiś głębszy klimat, a tutaj mieliśmy coś jakby mieszankę Undertakera z jakimś, no nie wiem, dresiarzem? Ogólnie może nie było to złe, jednak myślę, że jest co poprawiać, a przy rywalu w takiej formie, jak przed tygodniem u Marvina Jonesa, to wielkich szans dla tego Reapera nie widzę.
Kenneth Riddle: Konkretny wstęp, już mi się podoba. O odklepaniu trochę się minął z faktami, bo tak naprawdę wygrał przez KO. Widzę, że trochę już mu się przegrzały zwoje od tej psychologii, za chwilę pewnie zobaczymy kolejną wielką improwizację. Wyciągnął Einara, w sumie nie dziwota, w końcu to jego największy sukces w PHW. Cóż, nie wiem, co tu więcej mogę pisać, bo mam świadomość, że Foti doskonale wie, co robi i ma już zapewne jakąś swoją wizję tej postaci, a ja mogę jedynie powiedzieć - idź w tym kierunku. Gimmick jest, argumenty są, przekonał, nie zanudzał, więc czego chcieć więcej. Bardzo dobra robota.
Joseph Conners: Te apostrofy aż bolą. Prymitywne to było, generalnie rzecz ujmując. I bez charyzmy, kompletnie. Zobaczymy, może on właśnie taki ma być, sprawdzę w karcie postaci...no ten gimmick to średnio rozpisany i niewiele z tego wynika, ale jest tam coś o twardym facecie...a ja, czytając ten segment, miałem raczej odczucia, jakby mówił do mnie "twardy" gimnazjalista, któremu się wydaje, że jest najlepszy na świecie. Średnio to wyszło, nie przekonał mnie. Może w przyszłości będzie lepiej, o ile Everett w ogóle jeszcze zamierza coś pisać. Jeżeli postać ma iść w kierunku takiego cipoheela, który nikogo nie przekonuje swoją gadką i każdy się z niego śmieje, to dla mnie okej, z tym że trzeba ująć to w gimmicku. Póki co przeciętnie.
Mad Max: Road Warrior...aha. Ciekawe czy w pancerzu wyszedł. Pierwsze zdanie to kopia wypowiedzi Connersa, nie wiem czy Aigor czytał jego segment przed napisaniem swojego, ale jeśli tak, to słabo trochę. Kurczę, jak na face'a to jakiś taki płaczek z lekka się tu zrobił z niego. Niby to niezłe, bo jest gimmick, starał się grać dobrego chłopca i wybawcę, ale też jakoś tak mało charyzmatycznie mu to wyszło. Trochę lepiej niż Conners, ale liczyłem na więcej z jego strony, zwłaszcza, że był jedynym facem w tym pojedynku i powinien jakoś bardziej przekonać.
Zelina Vega: "Nie możesz też nazywać się Road Warrior'em no dzisiejszy świat jest skonstruowany, że by właśnie pokazać swoją siłę wyższą." - przepraszam bardzo, ale nie zrozumiałem tego zdania. Jakie to chaotyczne, jeszcze bardziej niż w poprzednim tygodniu. Osti, ja mam prośbę, o ile ten komentarz przeczytasz - spróbuj może przeczytać sobie powoli, spokojnie, może nawet na głos, swój następny segment, być może wtedy wyłapiesz trochę tych błędów, bo ja muszę przeczytać tę kwestię dwa razy, żeby w ogóle zrozumieć, o co chodzi. Potencjał jakiś tam jest, gimmick niby też, jakiś punkt zaczepienia ta Zelina ma - jak Obama w Stanach gada o zmianach i tak dalej. Tylko że póki co niczego rewolucyjnego nie zaprezentowali, więc jak na razie taką gadkę o rewolucji można rozbić o kant dupy. Średnio ogólnie, do poprawy jak zwykle gramatyka, spójność wypowiedzi, bo treść wygląda lepiej niż forma...jednak dla mnie nie jest to poziom main eventu, podobnie zresztą jak dwaj panowie wyżej.
Jose Lopez: Widzę, że trochę sobie pogadał. Tak podzielił ten początek na kilka zdań, że to wygląda dość nienaturalnie, jakby po każdej myśli robił dłuższą pauzę i czekał na "What?", czy coś w tym stylu. Bardzo ładnie się po wszystkich przejechał. Tak powinien to robić charyzmatyczny heel. Conners, ucz się. Dyskredytacja oponentów, pierwsza klasa. Widzę, że w GM'a też celnie wbił szpilę. Nazwanie Zeliny "dziurą" niezbyt mi się podoba, raczej niesmaczne, chyba że może jest to jakaś metafora mająca na celu pokazać, że Zelina ciągnie na dno Almasa, czy coś w tym stylu, przynajmniej mam nadzieję, że o to mu chodziło. Generalnie rzecz ujmując, wyszedł zdecydowanie najlepiej z całego tego towarzystwa i jako jedyny zasłużył na miejsce w walce wieczoru. Widać u niego stały progres i może w końcu zajdzie gdzieś wyżej, niż tylko na Polish title i walki z Sin Carą.
Podsumowanie: Nie chce mi się. Riddle najlepiej, oprócz niego wyróżnić muszę też Lopeza i Bainesa, którzy również pokazali się z bardzo dobrej strony. Martwi frekwencja i to, że niektórzy nie piszą segmentów, a roster i tak mamy dość wąski. Gala ogólnie całkiem dobra.
|
Komentatorzy: No takich komentatorów to ja mogę czytać. Wyszło to dużo lepiej niż przed tygodniem. Wtedy było to mdłe, teraz ma to jakiś smak. Fajnie czytało mi się zarówno Hajto, jak i Szpakowskiego. Zwłaszcza te mylenie zawodników z innymi znanymi sportowcami wyszło całkiem dobrze. Chociaż ze strony Tomka przydałyby się jakieś nawiązki, ciekawostki, coś w ten deseń. Ale i tak wyszło ok, mi się podobało.
Baines: Ciekawy segment ze strony Bainesa, kupiłem to. Osobiście jestem fanem takich klimatycznych segmentów, sam staram się takie tworzyć swoją postacią, ale i czytać ze strony innych. Tu mamy najpierw motyw z halą przemysłową, gdzie Mike fajnie pograł na emocjach kamerzyście, takie gierki psychologiczne. Potem sytuacja w ringu i równie dobry speech w stronę publiczności, fajnie się zaprezentował przed nią. Po tym segmencie można już stwierdzić, że zawodnik szybko pójdzie w górę karty, poziom prezentuje wyższy niż lowcard.
Broken Universe: Krótki ale ciekawy segment ze strony braciaków. Fajny motyw z podróżą na galę, zwłaszcza pomysł jazdą kosiarką był strzałem w dychę, mi to wpadło w gust. Widać że Wayne już charakterem zbliżył się do Dana, gada tak samo jak on. I dobrze, muszą się jakoś złączyć w całość. Kim jest Petey? Ten chłopak od lamy w kapeluszu? Szkoda że nie opisano tego, ale późniejsze ataki na promotora oraz tag team z Hiszpanii na plus, trzeba się jakoś zaprezentować. Kolejny przystanek to może Kirb Crawlers, bracia Whitaker albo Hardcore Drunkards? Są ciekawe opcje, zobaczymy co dalej.
The Reaper: Krótko, zwięźle, lecz na temat. To co miało zostać zawarte, zostało. Nieco lepiej niż przed tygodniem, lecz wciąż nie to samo, na co liczyłem. Może lepiej mu pójdzie, jak wejdzie w dialog z Jonesem. Przy takiej formie to faworytem jest jednak Marvin, jeśli dojdzie do ich konfrontacji za mikrofonem. Mamy początek pierwszego feudu, zestawienie ich naprzeciwko siebie to najlepsza opcja dla nich obecnie.
Riddle: O kurde, to było naprawdę mocne, można rzecz śmiało najlepszy segment na gali. Kenny w doskonały sposób odniósł się do Rybacka, przy czym ostro mu pocisnął, na pewno zyskał już nad nim przewagę psychologiczną. Potem fajnie odniósł się do tego, dlaczego odsiaduje i jakie zbiera przy tym doświadczenie, kolejne gierki psychologiczne na gali. Był Baines, teraz Riddle. Niczego nie sugeruje, może w przyszłości dwóch świrów naprzeciwko siebie stanie? Byłoby ciekawie.
Main Event segment: Zacznę od Connersa. No niestety, nie powaliła mnie ta wypowiedź. Sam zawodnik chyba za szybko został rzucony do Main Eventu, gdyż poziom wypowiedzi nie zbliżył się nawet do upper midcardu. Typowe promo dla typowego heela, czyli przechwałki, pogróżki, napinka i nic więcej. Nie wyczułem tu ani krzty gimmicku, chyba że taki postać ma gimmick. Jeśli tak, to daleko nie zajedzie. Siebie pominę, tak więc czas na Almasa a raczej Vegę, bo on nie gada. Jaki Will? W rosterze, ani tym bardziej w walce nie ma żadnego Willa. Trochę lepiej niż poprzednik, tu chociaż jest zarys gimmicku, jednak może być jeszcze lepiej. Przede wszystkim te literówki kują po oczach. Jak już mówiłem postać ma potencjał, tylko musi pójść w innym kierunku. Zamiast wywyższania się można dać jakieś nawiązania do narodowości, jakieś historie z przeszłości. Na sam koniec Lopez, który wypadł dużo lepiej od nas, ale w końcu był ostatni i miał wgląd na nasze speeche. Skoro był aż tak faworyzowany, mógł wyjść pierwszy, ciekawe jakby wtedy wypadł. GM nie musi nikogo faworyzować, bo aż mi się przypomina promowanie na siłę postaci z dawnej edycji PHW (nie będę już wymieniać postaci). Oddać mu trzeba to, że mimo różnych spekulacji Lopez pojechał ostro, oberwało się GM'owi, ale i postaciom z segmentu, fajnie zgasił Vegę xd. Ogółem nie podobał mi się bardzo pomysł na segment, takie mogą być na początku gali, kiedy wychodzą debiutanci. Zaraz będzie, że boli mnie porażka. Boli, ale stracona szansa na title shot, porażki doznają nawet najlepsi a i tak potem zdobywają pasy. Można było dać dialog między heelem a facem, jeden wywiad i jedno promo z BS'a, wyszłoby lepiej.
Ocena: Widać że Evolve jest w trakcie rozwoju, ale wszystko idzie w dobrym kierunku. Rozwijają się programy, wykrystalizowują się podziały na rangi zawodnik, jeszcze trochę i poznamy pretendentów do pasów mistrzowskich. Trochę mało segów, ale jak niektórzy już na starcie olewają grę na forum, po co w takim razie zapisują się do gry. Gala ogółem na plus, ale mogło być lepiej.
|
Czas na komentarz do drugiej gali! ~ Nadal nie mamy theme songu tygodniówki.
Szpakowski/Hajto: Widzę, że z duetu pół-wrestlingowego oraz pół-futbolowego przeszliśmy na całościowo futbolowy, no zobaczymy jak to wyjdzie, choć odnoszę wrażenie, że Daro jest tutaj ze względu na to, że galę mamy jak on to nakreślił w stolicy Polski, Warszawie! - być może dlatego Szpaku zawitał i na #3 znowu wróci Supron. Biorąc się za czytanie duetu spodziewałem się typowej zapowiedzi gali, nic nie wnoszącej do ogólnego odbioru przezemnie, oraz że no po prostu jest po to, żeby być, ale widzę, że postarano się tutaj. Nie wiem, czy było to robione na ostatnią chwilę, na kolanie, czy jednak poświęcono więcej czasu (słusznie) na tych komentatorów. Nawiązania, typowego Jugola, na szczęście oszczędziliście kwestii truskawki na torcie, gdyż no już to było haha.. Mylenie imion oraz nazwisk, a właściwie proste przyzwyczajenie przez Szpaka, porównanie walki do batalii z LM, hahaha... Nie no w sumie fajnie to wyszło i podoba mi się ogólny zamysł Polskich komentatorów.. Zawsze lepiej, niż typowy JR i Michael Cole, którzy coś tam pogadają i po odbębnieniu ich możemy przechodzić dalej.
Mike Baines: Dobra, po pierwsze kamerzysta, biedaczyna którego wysłali do tej hali przemysłowej powinien dostać srogą podwyżkę za tą akcję.. O ile już nie zrezygnował ze swojego zawodu i nie zachorował na podłożu psychicznym.. Manipulacja jest chyba słowem kluczem Bainesa, niby powiedział dużo, niby się określił ale dla mnie i tak jest dalej tajemniczy i mało o nim wiem - taki jest zamysł? tak ma być? Nie wiem. Fajnie się przedstawił i ciekaw jestem czy w dalszej części kariery też będzie utrzymywał tą "misterię" w sobie.
Baines vs. Ricci: No i moja postać dostała pierwszy oklep - nieistotne, da się przeżyć zresztą, ciekawe co ze mną będzie po tym jak skomentuję już wszystki gale. W każdym razie widzę, że podobnie jak w pierwszej gali mamy taki schemacik co do angle'u walki.. Mianowicie, jest sobie promo typka Z, nadchodzi walka typka Z z typkiem X - kto wygrywa? Proste, typek Z co miał promo przed walką haha... Walka zwykła, nie ma co walk chyba oceniać na tygodniówkach, prawda? Prawda.
Złamani Bracia Broken: Dobra, kolejna część Braci Naćpani, możemy być pewni, że wzorują się na braciach Hardy - teraz już na 100%, jednak dla oryginalności wolałbym aby się nazywali Unbroken - chociaż w połowie oryginalności haha.. Na początku kiedy przeczytałem, że jest plaża gdzieś tam w dalekiej Spanii, to myślałem, że Evolve się tam odbywa i miałem lekki mindfuk. Jednak nie, Broken Universe zostało zaproszone na jakąś lokalną galę w kraju Basków. Pozamiatali personelem, zapaśnikami - zrobili co mieli zrobić - wypełnili misję.. Mission Accomplished! Ciekawe, czy to samo zrobią w PHW. Kosiarka i lama - motyw bajka.
Whittakers vs. Robinson & noname: Czyli tak jak myślałem, bracia Whitaker rozgniotą drugi team z powodu tego właśnie noname'a, a po walce typowo Robinson jak na prawowitego zapaśnika przystało, rozłoży TT partnera przez którego przegrał walkę - klasyk z gatunku, brawo.
Kirby vs. Jones: Od razu było wiadome, że to Marvin wyjdzie z tego zwycięsko, nie spodziewałem się jednak, że będzie to przez DQ. Członkowie Kirb Crawlers wbili - to było bardziej spodziewane przezemnie haha... Po chwili zastanowiłem się przez moment - ale że co? Przecież Jones feuduje z Reaperem, i poczułem się jakbym wywołał wilka z lasu. Jest i on.
The Reaper: We własnej osobie. Kwestia z gwoździem do trumny - kupiona przezemnie xD Bestia w postaci Marvina widocznie została pogromiona przez Żniwiarza, przynajmniej na chwilę. Faak kupuje ten krwisty, piekielny gimmick, pełen brutalności i cierpienia, nie myślałem, że tak prosta postać zwykłym speechem potrafi mnie tak uwieść. Czekam jednak na wymianę zdań między tymi panami. Dla mnie to jest najgorętszy feud w PHW - póki co. (dosłownie hehe)
Ryback vs. SJB: Wygrana Rahbacka była tu pewna jak techno w Trendzie (pozdro dla kumatych).
Riddle, The Prisoner: Kamerzyści naprawdę powinni się ubiegać u Walkera o gram podwyżki, ciągle chodzą przestraszeni, o szybkim oddechu i trzęsącej się kamerze biedaczynki. Czy ja wcześniej wspominałem o najgorętszym feudzie w PHW obecnie? Tak, przy okazji rywalizacji Reapera z Jonesem, ale jednak zmieniam już zdanie. Riddle vs. Ryback to jest ten headline, który towarzyszy PHW od początku powrotu. Chyba znamy pomału już Main Event PPV, Acrophobii. (Ha, już potwierdzone) Kenneth jako więzień bardzo mi się podoba - co będzie jak będzie wolnym człowiekiem? Nie chcę wiedzieć (heh)
Uczestnicy Ultimate X: Dobra, więc tutaj odeszliśmy od poprzednio ugruntowanego schematu, mianowicie promo zwycięzcy przed walką. Bo każdy z uczestników się tu jako tako zaprezentował. Conners wypadł najgorzej choć lekko gorzej od pani Vegi, o nazwisku naszego słynnego, (najlepszego hahaha) reżysera (o ile to wgl jego prawdziwe nazwisko). Mad Max się fajnie zaprezentował po wygranej z tamtego tygodnia, choć w sumie ten Almas, a właściwie Zelina nie wypadłaby tak źle, gdyby nie to, że od pierwszej gali gada o tym, że PHW potrzebuje rewolucji, zmiany, nowego porządku, coś jak nWo.. Ale no, nie tym torem, kończ z gadaniem o zmianach, a zacznij je wprowadzać. Lopez zmiótł wszystkich - nieprzypadkowo został przydzielony do powiedzenia ostatniego słowa, postawił kropkę nad i w tym segmencie. Widać od razu, że wygra tą walkę i utoruje sobie tym drogę do Riddle'a i Rybacka. Być może Triple Threat w Main Evencie Acrophobii? Jestem za!
Ultimate X: W "finale" zostali Mad Max i Lopez, widzę ich walkę jeszcze przed PPV, choć chyba do niej nie dojdzie/nie doszło. Conners i Almas odpadli - nie dziwi mnie to wcale. Jose od razu był typowany na zwycięzcę, lecz jak dla mnie jak na Main Event i na tak ważny punkt w storyline'ie, ta końcówka była za prosta, wszedł po konstrukcji po zniszczeniu oponentów tak że nie wstali i zdjął X'a jak gdyby nigdy nic - rodem z gry na konsoli haha. See you at Evolve #3
|